Niemcy na odwyku od rosyjskiego gazu

Latami Niemcy uzależniały się od gazu z Rosji. Gdy Putin zakręcił kurek, z dnia na dzień musiały szukać alternatywy. W dużej mierze się to udało, ale nie w 100 proc.

Aktualizacja: 08.11.2023 06:13 Publikacja: 08.11.2023 03:00

Niemiecki terminal LNG na Morzu Bałtyckim w Lubminie należacy do Deutsche ReGas

Niemiecki terminal LNG na Morzu Bałtyckim w Lubminie należacy do Deutsche ReGas

Foto: Bloomberg

Była to złudna nadzieja, choć niepozbawiona korzyści. „Jeśli tylko poszerzymy stosunki gospodarcze, autokratyczna Rosja z własnej woli przekształci się w liberalną demokrację” – tak myślało wielu niemieckich polityków, ignorując ostrzeżenia wschodnich partnerów UE. Jednak strategia znana jako „zmiana poprzez handel” okazała się w przypadku Rosji rażącą porażką. Choć jej obrońcy podkreślali, że gaz z Rosji płynął niezawodnie także podczas zimnej wojny, Władimir Putin po ataku na Ukrainę zakręcił kurek z gazem dla Europy. Niemcy stanęły przed ogromnym problemem.

Pomost dla OZE

W ubiegłych latach kraj zwiększał swoją zależność od rosyjskiego gazu. Do 2021 r. udział Rosji w dostawach tego paliwa wzrósł do ponad 50 proc. Niemcy sprzedały nawet część swoich magazynów gazu rosyjskim firmom, co sprawiło, że zapasy się wyczerpały po wybuchu wojny.

Niemcy potrzebują gazu, zwłaszcza jako technologii pomostowej pomagającej zwiększenie dostaw odnawialnych źródeł energii. Pokrywają jego importem około jednej czwartej zapotrzebowania na energię. Zaopatrują tak 29 proc. przemysłu. Niemal połowa domów w Niemczech jest ogrzewana gazem, nawet jeśli rząd zachętami chce zmniejszyć ten odsetek.

Niemiecka trójpartyjna koalicja rządowa w zaledwie kilka miesięcy od przejęcia władzy musiała wstrzymać planowane projekty, aby zapobiec kryzysowi energetycznemu i zachować spokój społeczny w kraju. Oparła się przy tym na różnych strategiach, z których najważniejszą było zwiększenie importu z innych krajów. Pewną rolę odegrała też budowa własnych terminali skroplonego gazu ziemnego (LNG) i ograniczanie zużycia, m.in. poprzez apele do obywateli o oszczędzanie energii. Pomogły łagodne temperatury i niemiecki rząd zdołał przetrwać zimę praktycznie bez rosyjskiego gazu rurociągowego.

„Przepływ gazu do Niemiec jest stabilny i zrównoważony” – pisze w swoim bieżącym raporcie sytuacyjnym Federalna Agencja Sieci. Głównymi kierunkami importu stały się Norwegia, Holandia i Belgia. Dostawy z Norwegii wzrosły o 80 proc., a z Holandii – ponad 10-krotnie.

Czytaj więcej

Niemcy transportują rosyjski gaz. Czy to pogwałcenie sankcji?

Podbicie cen

Uwolnienie się od uzależnienia od Rosji nie odbyło się bez wyrzucenia za burtę zasad ważnych dla kierowanego przez Zielonych Ministerstwa Gospodarki. Przykładowo, nie poświęcono zbyt wiele uwagi obawom ekologów przy budowie terminali LNG na Morzu Północnym i Bałtyku. Według organizacji pozarządowej Deutsche Umwelthilfe (DUH) zaakceptowano „wyjątkowe ograniczenie udziału i praw środowiskowych”.

Chcąc zaoszczędzać gaz przy wytwarzaniu energii elektrycznej, rząd federalny po części uciekł się też do podtrzymania działalności elektrowni opalanych węglem brunatnym, które wcześniej chciał zamknąć. To kolejna poważna szkoda dla wizerunku pochodzącego z partii Zielonych ministra gospodarki Roberta Habecka.

Ponadto nie wydaje się, aby cena odgrywała rolę w zwiększaniu importu skroplonego gazu ziemnego. Jak sugerują badania omawiane w internetowym wydaniu „Die Zeit”, Niemcy bez większego namysłu przepędziły konkurentów z rynku gazu, co spowodowało ogólny wzrost cen. W rezultacie w krajach takich jak Bangladesz, Indie i Pakistan import LNG spadł nawet o 20 proc., podaje firma ICIS analizująca rynek energii.

Czytaj więcej

Magazyny gazu w UE są prawie pełne. Chcą składować go na Ukrainie

Import mocno w górę

Co więcej, nowi dostawcy gazu to nie tylko europejscy sąsiedzi. Rosyjski gaz zostanie zastąpiony także dostawami z autokratycznego Kataru, który organizując mistrzostwa świata, wywołał oburzenie wielu Niemców w związku z naruszaniem praw człowieka. W przypadku gazu krytyka była wyraźnie spokojniejsza.

Niemcy dostają gaz także z autokratycznego Azerbejdżanu, dlatego rządowi w Berlinie trudno jest zająć jednoznaczne stanowisko w sprawie jego agresywnych działań w konflikcie z Armenią. – W zasadzie jesteśmy niezależni od rosyjskiego gazu – mówił we wrześniu niemiecki minister gospodarki Robert Habeck. Część obserwatorów ostrzega jednak, że Niemcy mogą wikłać się w nowe zależności.

Jest jednak inny problem. Bo choć Europa ostro ograniczyła rosyjskie dostawy ropy i gazu rurociągami, nie ma ograniczeń w przypadku LNG z Rosji. W efekcie jego import do UE wzrósł znacząco. Według organizacji pozarządowej Global Witness od stycznia do lipca państwa UE sprowadziły z Rosji łącznie 22 mln metrów sześc. LNG, co oznacza wzrost o 40 proc., licząc rok do roku. Duża część tych dostaw dociera do belgijskiego portu Zeebrugge.

Czytaj więcej

Kreml zawłaszcza majątek Unipera. Niemcy pozwą Rosję

W przeciwieństwie do Hiszpanii Niemcy oficjalnie nie importują LNG z Rosji, ale z Belgii. I czy pozyskiwany stamtąd gaz jest pochodzenia rosyjskiego czy nie, niemiecki rząd w ogóle nie jest informowany, jak bada berlińska gazeta „Tagesspiegel”. „Nie wiadomo, czy Niemcy pośrednio importują LNG z Rosji poprzez zaangażowanie pośredników” – cytuje on wypowiedź Federalnego Ministerstwa Gospodarki.

Można przypuszczać, że w niemieckim bilansie energetycznym nadal będzie nieznany udział rosyjskiego gazu. W zeszłym roku rząd w Berlinie ogłosił swój cel, jakim jest uniezależnienie się „w dużej mierze” od rosyjskiego gazu do lata 2024 r. Przebył już długą drogę w tym kierunku, ale jej część miała wysoką cenę. Wątpliwe, czy można i czy uda się to w pełni osiągnąć. Tymczasem trwają poszukiwania nowych partnerów w dostawach energii. Niedawno kanclerz Niemiec Olaf Scholz odwiedził Nigerię, aby omówić możliwe dostawy gazu z tego afrykańskiego państwa.

Była to złudna nadzieja, choć niepozbawiona korzyści. „Jeśli tylko poszerzymy stosunki gospodarcze, autokratyczna Rosja z własnej woli przekształci się w liberalną demokrację” – tak myślało wielu niemieckich polityków, ignorując ostrzeżenia wschodnich partnerów UE. Jednak strategia znana jako „zmiana poprzez handel” okazała się w przypadku Rosji rażącą porażką. Choć jej obrońcy podkreślali, że gaz z Rosji płynął niezawodnie także podczas zimnej wojny, Władimir Putin po ataku na Ukrainę zakręcił kurek z gazem dla Europy. Niemcy stanęły przed ogromnym problemem.

Pozostało 91% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Gaz
Mamy nowy Gazprom? UE znów uzależniona od jednego potężnego dostawcy gazu
Gaz
Bułgaria pozywa Gazprom. Chce 400 mln euro odszkodowania
Gaz
Viktor Orban znów grozi Unii Europejskiej. Teraz broni rosyjskiego LNG
Gaz
Kto straci na sankcjach na rosyjski LNG? Nie tylko Kreml
Gaz
Gazprom nerwowo szuka nowych rynków zbytu. Chinczycy się nie spieszą