Polak otrzymał 283 głosy, o 45 więcej od kolejnego kandydata. To piąte wybory, w których otrzymuje najwięcej wskazań. Buczek i wspierający go członkowie IRU uważają, że jest najwyższy czas, aby IRU odzyskała pozycję organizacji opiniotwórczej i reagowała na problemy transportowe na poziomie regionalnym i globalnym. – Dziś głos IRU nie jest słyszalny, a chcemy, aby w sprawach dotyczących transportu IRU wypowiadała się jako uznany ekspert – wyjaśnia Buczek.
Wskazuje na partykularne interesy dysponentów różnych gałęzi transportu. – Często koncerny posiadają własne statki, terminale, koleje, ale rzadko kiedy posiadają własny tabor samochodowy. Żerują na małych firmach, płacąc głodowe stawki przewoźnikom, gdy sami budują ogromne kapitały – zauważa Buczek.
Przewoźnicy mają do spełnienia szereg warunków. – Muszą wykazać się dobrą reputacją, gwarancjami finansowymi, wiedzą fachową (certyfikatem kompetencji zawodowych), licencję, ubezpieczeniem. Tymczasem fracht ledwie pokrywa koszty i daje rentowność 1-1,5 proc. Przy ryzyku, jakie ponosi nasza branża to nieuczciwe – uważa Buczek.
Jest zdania, że należy stworzyć system, w którym przewoźnicy nie będą zdani na łaskę pośredników, którzy wchodzą na rynek bez żadnych ograniczeń. – Na umiejętnościach informatycznych budują swój kapitał, obracając zleceniami i wystawiają faktury za transport. Jest to nieuprawnione, bo pośrednicy nie spełniają warunków pozwalających na wykonywanie usługi transportowej. Moim zdaniem pośrednicy naruszają przepisy, ponieważ nie mają licencji na transport – zaznacza Buczek.
Przypomina, że rolą pośrednika jest w imieniu klienta dobrać właściwego przewoźnika i to on powinien wystawiać klientowi fakturę na transport, zaś pośrednik powinien wystawić fakturę tylko za swoje usługi. W ten sposób nadawca będzie wiedział, ile płaci za transport, a ile za pośrednictwo – tłumaczy Buczek.