Odstraszają ich napaści migrantów po francuskiej stronie Kanału La Manche, zaś po obu długie czasy oczekiwania i biurokracja. Przewoźnicy muszą dopłacać kierowcom za niebezpieczne warunki pracy.
Zbyt duże ryzyko
– Przewoźnicy współpracujący z naszą firmą i realizujący transport z i do Wielkiej Brytanii ze względu na długie postoje zarówno w portach jak i w agencjach celnych niejako wymusili na nas skierowanie ich na bardziej intratne zlecenia. Wizja większego frachtu za zrealizowany transport nie była dla nich przekonująca, większy nacisk kładli na szybszą realizację danej trasy i bezpieczny powrót do domu – wyjaśnia prezes zarządu spółki Kupiec Leszek Wróblewski.
Spośród wykonywanych w latach 2002-2015 przez jego formę przewozów typu cross-trade, do 80 proc. było do i z Wielkiej Brytanii. – Pomimo atrakcyjności kierunku brytyjskiego od 2015 roku ryzyka z tym transportem bardzo wrosły. Rok 2015 był znaczący dla branży transportowej w związku z kryzysem migracyjnym w Europie. Problem z uchodźcami na przeprawach promowych do Wielkiej Brytanii spowodował spadek do 20 proc. przewozów typu cross-trade na tym kierunku. Brexit oraz sytuacja epidemiologiczna w Europie czasową rezygnację z transportów z i do Wielkiej Brytanii – tłumaczy Wróblewski.
Nie wyklucza powrotu na rynek brytyjski w momencie usprawnienia systemu związanego z dokumentacją, kontrolami celnymi i postojami w portach. Wskazuje, że koncentracja na usługach na kontynencie opłaciła się. – Od roku 2015, gdy zaczynaliśmy ograniczać swoją obecność na Wyspach jednak nasze obroty wzrosły z poziomu 23 mln zł do ponad 50 mln zł w tym roku – porównuje Wróblewski.
Słabe perspektywy
Przyszłość jednak nie zapowiada się różowo. – Od stycznia 2022 r. pojawi się wymóg składania deklaracji bezpieczeństwa dla towarów eksportowanych z UE do Wielkiej Brytanii. Obecnie takie deklaracje obowiązują tylko na kierunku z Wielkiej Brytanii do Polski. Deklaracja jest składana przez przewoźników lub operatorów promowych – przypomina kierownik GEFCO ds. celnych Przemysław Milczarek.