Lubelski przewoźnik Rafał Mekler ostrzega, że w branży transportu drogowego kipi. – Przewoźnicy niepokoją się o przyszłość firm, roboty jest mało, stawki są fatalne. Samochody robią kilometry, ale pieniędzy z tego nie ma, a koszty zjadają zyski – tłumaczy Mekler.
Międzynarodowa Unia Transportu Drogowego IRU przyznaje w lutowym raporcie, że europejska gospodarka jest w stagnacji, w ostatnich dwóch latach niemiecki PKB jest w najlepszym razie w stagnacji, o ile nie zmalał. Produkcja większości podstawowych branż przemysłowych spadła w ostatnich dwóch latach o 10 proc. Na dodatek wysoka inflacja nie pomaga ożywieniu gospodarczemu, ponieważ zmusza banki centralne do podnoszenia stóp procentowych. Podobny efekt mają rosnące ceny energii i nadchodzące kolejne opłaty ETS za emisję CO2.
Czytaj więcej
Rośnie zainteresowanie lokalnych producentów żywności europejskimi krajami na południe od Polski.
IRU podlicza, że transport drogowy w UE przewiózł w 2024 roku ok. 1,9 bln tkm, mniej więcej tyle samo co w 2023 roku, w którym zanotowano 3-procentowy spadek przewozów. Nawet niewielkie fluktuacje rynku odbijają się na sytuacji polskich firm, które mają 20-procentowy udział w unijnych przewozach drogowych i są największym dostawcą usług transportu drogowego.
Polskim firmom rośnie unijna konkurencja, udziały zwiększają przewoźnicy hiszpańscy, choć głównie kosztem francuskich i niemieckich. W Polsce odczuwalna jest presja firm z Europy Środkowo -Wschodniej, choć zelżał napór ukraińskich przewoźników, skutecznie kontrolowanych przez system SENT.