Senat przychylił się 22 stycznia do wniosku Komisji Budżetu i Finansów Publicznych i bez poprawek przyjął tzw. „Ustawę sankcyjną”, czyli ustawę o zmianie ustawy o szczególnych rozwiązaniach w zakresie przeciwdziałania wspieraniu agresji na Ukrainę oraz służących ochronie bezpieczeństwa narodowego, ustawy o Krajowej Administracji Skarbowej oraz ustawy o przeciwdziałaniu praniu pieniędzy oraz finansowaniu terroryzmu.
Projekt ustawy wywołał dużą krytykę ze strony agencji celnych i spedytorów. – Środowisko spedytorów kwestionuje niemożliwe do spełnienia wymogi skierowane po najmniejszej linii oporu do branży TSL - jeśli nie możemy czegoś zakazać, to ograniczmy to restrykcyjnymi przepisami. Są firmy świadomie kalkulujące te ryzyka, gdy większość spedycji i przewoźników realizuje te zlecenia, bo nie ma co innego do roboty – wskazuje przewodniczący Polskiej Izby Spedycji i Logistyki Marek Tarczyński.
Eksporterzy na cenzurowanym
Ustawa trafiła do Prezydenta RP i nie jest wykluczone, że uda się ją wydrukować w jeszcze w styczniu, a w życie wejdzie 14 dni później. – Polscy eksporterzy nawet nie pisnęli, że coś im się w projekcie nie podoba, zakładam zatem, że są w 100 proc. gotowi na wypełnianie uciążliwych i nie do końca jasnych obowiązków w niej zawartych. No i już wkrótce będą mieli szansę udowodnić to organom skarbowym – stwierdza dyrektor agencji celnej Piotr Sienkiewicz.
Czytaj więcej
Państwo zamierza karać tego, który pod ręką, a nie winowajcę, czyli będzie działać po najmniejszej linii oporu, a że większość agencji celnych składa różnego rodzaju gwarancje i zabezpieczenia finansowe, to tym lepiej.
Na powagę zagadnienia zwraca uwagę Anti-Money Laundering Compliance Officer Andrzej Krawczyk. – Wszyscy pamiętamy sprawę z lata 2024 r., kiedy to dowiedzieliśmy się od Ukraińców, którzy skrzętnie badają i dokumentują wszelkie części i szczątki uzbrojenia jakimi są atakowani przez rosyjskiego agresora, że komponenty produkowane przez jedną z polskich wytwórni sprzętu komunikacyjnego, podlegającą Agencji Rozwoju Przemysłu, trafiały do irańskich dronów uderzeniowych Shahed – 136, które spadają na głowy cywilów w Ukrainie. Wiemy już, że nasza wytwórnia sprzedawała swoje części do irańskiej (!) fabryki ciągników rolniczych; jak potem trafiały do dronów bojowych, nie wiadomo – przypomina Krawczyk.