Kilkadziesiąt firm międzynarodowego transportu drogowego z Ukrainy i co najmniej kilkanaście z Białorusi zarejestrowało się w Polsce i tu prowadzi działalność. Powodem jest brak polskich zezwoleń oraz dostęp do większego rynku.
Od ponad roku ukraińscy i białoruscy przewoźnicy domagają się zwiększenia liczby zezwoleń w przewozach międzynarodowych. Podczas jesiennych negocjacji z Białorusią, Polska przekazała stronie białoruskiej dodatkowe 10 tys. zezwoleń z puli na 2020 rok, które będą mogły być użyte jeszcze w tym roku. Taką samą liczbę zezwoleń z kontyngentu na 2020 rok do wykorzystania jeszcze w tym roku przekazała Polska stronie ukraińskiej.
Polscy przedsiębiorcy niechętnie widzą konkurencje wschodnich firm, które korzystają z tańszego paliwa. W rezultacie brakuje polskich zezwoleń, a przewoźnicy omijają ten problem zakładając firmy w Polsce.
Białorusini ostrzegają, że rejestracja firm białoruskich w Polsce zaostrzy konkurencję. – Białoruscy kierowcy nie będą jeździć dla polskich firm, tylko dla białoruskich – podkreśla jeden z przewoźników, który chce pozostać anonimowy. Polscy przedsiębiorcy, którzy maja 244 tys. ciężarówek w transporcie międzynarodowym, zatrudniają ponad 7 tys. białoruskich kierowców.
Białorusini wskazują, że podobny problem z brakiem zezwoleń pojawił się dekadę temu pomiędzy Białorusią i Rosją. Białoruscy przedsiębiorcy zaczęli masowo zakładać firmy w Rosji i – jak szacuje Białoruskie Stowarzyszenie Przewoźników Drogowych BAMAP – już co trzeci międzynarodowy przewoźnik drogowy w Rosji to firma z białoruskim kapitałem.