Kierowcy alarmują, że we Francji na autostradzie na potęgę imigranci włamują się do samochodów. – Tną plandeki, wyłamują zamki, wchodzą pod naczepę, do naczepy. Po wjeździe do terminalu nie ma problemu, ale na dojeździe problem jest potężny – zapewnia Mirosław, kierowca w jednej z polskich firm.
W Anglii i we Francji kierowca człowiekiem drugiej kategorii
Dodaje, że nawet na terminalu kierowcy nie są wolni od zagrożenia oskarżeniem o przemyt ludzi. – Jeśli się znajdzie emigranta w samochodzie, to problem ma kierowca, a nie emigrant. Zdarza się, że taki pasażer na gapę zgłasza, że zapłacił mi za przemyt i wtedy ja muszę się tłumaczyć. A miejsc, w których emigranci atakują jest mnóstwo. Wcześniej przed wjazdem na terminal promowy stawałem na strzeżonym parkingu, który kosztuje nas kupę pieniędzy i ogrodzony jest 3-4 metrową siatką zwieńczoną kolczatką. Rano biegali po nim emigranci.
Czytaj więcej w: Kierowcy już przebierają w ofertach
Nie wiadomo kiedy koledze dobrali się do naczepy, może na pociągu, może przeszli z innego samochodu. Odkrył ich i na policji tłumaczył się kilka godzin, a emigranci spokojnie siedzieli przy kawce i herbatce. Mają większe prawa niż kierowcy. To że oni pobiją mnie, okradną jest w porządku, policjanci niczego im nie zrobią. Kierowca nie ma jak się bronić. Jak podniosę na niego rękę – mam problem. A jak potną plandekę i okradną samochód, to jest normalne – porównuje kierowca.
Wielokilometrowe kolejki tirów przed Calais. Fot Sachs Trans