Rohlig Suus Logistics przetestował jeden z najpopularniejszych modeli aut elektrycznych obecnie wykorzystywanych w transporcie towarów, czyli Volkswagena e-Craftera. W teście firmy logistycznej, samochód przejeżdżał średnio 130 km. Odpowiednik z silnikiem diesla przez cały dzień pokonuje nawet 230 km. Auto elektryczne uniesie niespełna 1000 kg ładunku, podczas gdy Crafter z silnikiem spalinowym 1300 kg. Różnica to prawie jedna trzecia ładowności, co ma znaczenie w przypadku przewozów paletowych.
Także spółka NoLimit, która kupiła bliźniacze w stosunku do eCraftera trzy elektryczne MAN eTGE stwierdziła, że auta nie spełniają wszystkich wymogów operatora. – Zasięg wynosi 140 km, a my potrzebujemy dwukrotnie więcej, mała jest także pojemność nadwozia, wynosząca 10,7 m3, gdy spalinowe pojazdy mają nadwozia o pojemności 16 m3. Mała jest ładowność wynosząca 950 kg, przydałoby się 150-200 kg więcej. Także niska podłoga furgonu nie nadaje się do rozładunku przy rampie – wylicza słabe strony pojazdów dyrektor Service Line Home Delivery w No Limit Maciej Rybak.
Oczekiwane nowe regulacje prawne
Dla e-Craftera koszt przejechania 100 km to tylko 15 zł – natomiast dla diesla wynosi on 34 zł. Dzięki temu firma może zaoszczędzić na paliwie niemal 10 tys. zł rocznie, zakładając, że średni przebieg wynosi 45 tys. km. Jednak biorąc pod uwagę cenę zakupu auta elektrycznego, zwrot nadwyżki następuje dopiero po 9 latach.
Czytaj więcej w: W Europie dostawczaki z dieslem najpopularniejsze