Po dwudziestu latach MAN wprowadza nową generację ciężarówek. – Projektując nową generację samochodów ciężarowych pamiętaliśmy, że w Europie brak 50 tys. kierowców, zaś unijne przepisy narzucają konieczność zmniejszenia zużycia paliwa – tłumaczy prezes MAN Truck and Bus Joachim Drees.

Bezpieczniejsza kabina

Firma przygotowała kabiny w ośmiu rozmiarach, z których największa, dla wersji dalekodystansowych, ma schowki o łącznej pojemności 1148 litrów. Jednak nawet ta odmiana nie ma całkowicie płaskiej podłogi, tunel silnika ma wysokość 5 cm. Kabina nowej generacji ma wzmocniony dach i przednie słupki i oferowana jest w szerokości 2,3 m oraz 2,5 m.

""

Nowa generacja MAN ma kabiny w ośmiu wersjach. Fot. Robert Przybylski

logistyka.rp.pl

Z kolei ulepszenia w aerodynamice kabiny i układu napędowego pozwoliły zmniejszyć zużycie paliwa o 8 proc. w stosunku do poprzedniego modelu. Jedną z nowości w układzie napędowym jest tylny most o przełożeniu 2,31. Jest on dostępny z silnikami o mocy od 470 KM do 640 KM.
Jednak najwięcej nowości kryje się w elektronice. Samochód otrzymał nową architekturę elektryczną i elektroniczną. Za pośrednictwem internetu będzie można poszerzyć ją o nowe funkcje. – To serce nowego pojazdu. 70 proc. oprogramowania powstało u MAN, a jego zmiany możemy dokonać poprzez internet – zapewnia Drees.
Programy nowej ciężarówki mają 2,8 mln linii kodu, czyli 3 razy więcej niż przeciętny iPhone. Jednak nowy MAN nie ma kamer zamiast lusterek. To wyposażenie pojawi się w 2021 roku. Natomiast od pierwszego dnia samochód można zamawiać z systemem ochrony pieszych i rowerzystów.
Przygotowanie nowego modelu wymagało 12 mln roboczogodzin, a stały zespół konstrukcyjny liczył 2100 osób. Jakość ich pracy została skontrolowana podczas 4 mln kilometrów wykonanych podczas jazd próbnych. Warta 1,3 mld euro inwestycja ma zapewnić konkurencyjny produkt na przyszłe 20 lat, bo tyle trwa cykl wymiany produktu w tej branży. Na prace konstrukcyjne MAN wydał 0,5 mld euro. Resztę pochłonęła nowa kabinownia z lakiernią w Monachium oraz modernizacja pozostałych działów produkcyjnych.
Nowa generacja już jest do kupienia, a dostawy rozpoczną się w maju-czerwcu. Dotychczasowy model pozostanie w sprzedaży do połowy przyszłego roku. Fabryka MAN w Niepołomicach rozpocznie produkcję nowego TG w wersjach szosowych jesienią.

Alternatywne napędy

Nowy model monachijskiego koncernu ułatwi w stosunku do poprzedniej generacji zastosowanie alternatywnego układu napędowego. – Dla zastosowań dystrybucji miejskiej będą to silniki elektryczne. Tam gdzie potrzebny będzie zasięg ponad 400 km zastosujemy w przyszłości napęd wodorowy – wyjaśnia prezes MAN.
Przyznaje, że jeszcze nie wie czy wodór będzie spalany w silniku czy w ogniwie paliwowym. – Nowy 15-litrowy silnik koncernu Traton (właściciela marek MAN i Scania) będzie przystosowany do spalania wodoru. Taki samochód będzie według Komisji Europejskiej bezemisyjny, a to dla nas bardzo ważne – podkreśla Drees.
Jego firma już buduje dwa 26-tonowe podwozia z napędem wodorowym. – Ogniwa paliwowe weźmiemy od Audi – dodaje Drees. Zaznacza, że do pojawienia się seryjnych wodorowych ciężarówek minie 5-10 lat. Ten czas potrzebny jest także do budowy sieci stacji tankowania.
Od listopada 2019 roku weszła w życie dyrektywa pozwalająca wydłużyć o pół metra rozstaw osi w modelach z napędem alternatywnym lub przód kabiny, aby uczynić ją bardziej opływową. MAN może takie wersje (hybrydy) wprowadzić do sprzedaży już w przyszłym roku.