Za chwilę zabraknie aut obsługujących transport na wschód. – Wszyscy stoją w kolejce: samochody polskie, białoruskie, rosyjskie. Za tydzień zacznie brakować aut na zachodzie, które mogłyby przewieźć towar na wschód. Na każdym z dwóch przejść z Białorusią jest po blisko tysiąc aut, na Litwie i Łotwie są jeszcze dłuższe kolejki. Na wjazd do Polski oczekuje od 150 aut. Do kolejki więcej dochodzi samochodów niż z niej ubywa. Samo rozładowanie korka przy tym tempie pracy służb potrwa ponad miesiąc – ostrzega członek Rady Zrzeszenia Międzynarodowych Przewoźników Drogowych Karol Rychlik.
Nieoczekiwane kolejki w styczniu
Od dwóch tygodni utrzymują się ok wielokilometrowe kolejki tirów do granicznych terminali w Koroszczynie i Bobrownikach. – Kierowcy stoją po kilka dni oczekując wjazdu na Białoruś. W mrozie bez dostępu do łazienek czy gorącego obiadu. Kierowcy nie chcą pracować w takich warunkach. Już otrzymaliśmy 4 wypowiedzenia, na 15 kierowców. Także klienci są wściekli, bo mamy opóźnienia – przyznaje Katarzyna Królak z firmy transportowej Ka-Trans.
Dodaje, że od dekady, odkąd ma firmę, nie pamięta kolejek w styczniu, który jest raczej martwym sezonem.
Pogorszenia sytuacji na granicach spodziewają się także inni przewoźnicy. – Jeszcze nie ma sezonu transportowego, a już takie kolejki się porobiły. Od 15 lat działam w branży i nie pamiętam takiej sytuacji oraz kolejek w styczniu. One zaczynały się w ostatnim kwartale roku – przyznaje Radosław Rosiński z firmy Rosińscy.
Dyrektor biura Stowarzyszenia Przewoźników Podlasia Mikołaj Linkiewicz naliczył 24 stycznia 880 tirów stojących w kolejce do przejścia w Bobrownikach. – Przepustowość na zmianę wynosi 250 pojazdów, czyli pół tysiąca na dobę. Wojewoda jest także zaniepokojony sytuacją. Występujemy z wnioskiem o spotkanie ze służbami, aby przyspieszyć odprawy i ucywilizować warunki oczekiwania w kolejce – wyjaśnia Linkiewicz.