Polsko-ukraińskie rozmowy 13 listopada nie przyniosły zakończenia protestu polskich przewoźników. Licząca ok. 20 osób ukraińska delegacja z wiceministrem rozwoju wspólnot, terytoriów i infrastruktury Ukrainy Serhijem Derkaczem odrzuciła polskie postulaty przywrócenia zezwoleń na przewozy komercyjne i zakończenia szykan polskich przewoźników, a winą za całą sytuację obarczyła polską stronę.
Ukraińcy utrzymują, że kolejki na granicy są winą polskich służb. – To jest nieprzekonujące, bo na wjazd na Ukrainę czeka się kilkadziesiąt godzin, a na wyjazd kilkanaście dni. Nasi kierowcy czekają po 12 dni na wyjazd z Ukrainy, a prowadzona przez Ukraińców elektroniczna kolejka nadal wyrzuca nasze samochody z listy i każe przewoźnikom powtórnie rejestrować się. Skutek jest taki, że samochody czekają na wyjazd z Ukrainy ponad 20 dni, a tak długi pobyt na Ukrainie to kara 5 tys. euro – wskazuje jeden z liderów protestu Tomasz Borkowski.
Czytaj więcej
Przewoźnicy alarmują, że Ukraińcy usunęli z elektronicznej kolejki 500 polskich ciężarówek oczekujących na wjazd do Polski.
Strona Polska zaproponowała, aby puste tiry wracały bez kolejki przez jedno z wyznaczonych przejść, ale Ukraińcy odrzucili ten pomysł.
Na rozmowy 13 listopada nie przyjechał nikt z kierownictwa politycznego polskiego Ministerstwa Infrastruktury, tłumacząc nieobecność zaprzysiężeniem posłów nowego Sejmu.