Ukraińskie tiry objechały w Korczowej blokadę polskich przewoźników

Rozmowy protestujących z przedstawicielami rządu nie dały efektu, policja i administracja domagały się zawieszenia blokady.

Publikacja: 10.11.2023 22:13

Opłacona przez protestujących piekarnia rozdaje pieczywo kierowcom czekającym na przejazd.

Opłacona przez protestujących piekarnia rozdaje pieczywo kierowcom czekającym na przejazd.

Foto: Paweł Kot

Przewoźnicy informują, że 10 listopada, w piątek po południu, komendant Policji z Tomaszowa Lubelskiego, miasta leżącego przy drodze krajowej nr 17 wiodącej do terminalu w Hrebenne, domagał się zakończenia protestu. Jako argumenty podawał zagrożenie życia kierowców tirów czekających wzdłuż dróg na przejazd. Obawia się, że mogą oni wpaść pod koła samochodów osobowych mijających stające w kolejce ciężarówki. 

Protestujący nie rozumieją, dlaczego ten problem nie obchodził nikogo przez 30 lat, odkąd (czasem liczące po wiele kilometrów) kolejki stoją przed granicznymi terminalami. – Rozstawione są co kilometr są toj-toje, rozwozimy kierowcom chleb z piekarni, której za to zapłaciliśmy. Natomiast nasi kierowcy stoją po 10-12 dni po stronie ukraińskiej na kompletnym pustkowiu. Najbliższa stacja jest oddalona o kilometry i to nikomu nie przeszkadza – porównuje proszący o anonimowość jeden z polskich przewoźników. 

Czytaj więcej

Ukraińcy uwięzili pół tysiąca polskich tirów

Komendant Policji z Tomaszowa Lubelskiego argumentował również, że protestujący nie przepuszczają cystern. Jeden z blokujących przewoźników zapewnia, że co godzinę przepuszczone są dwie cysterny i jedna plandeka, a w kolejce nie ma żadnych cystern. Od 15.00, po rozmowach z komendantem, puszczane są co godzina po 4 ciężarówki – wszystkie jadą na bieżąco. Przewoźnicy z ładunkami niebezpiecznymi (ADR) wcale nie stoją w kolejce. 

W Dorohusku Policja prosiła wójta o rozwiązanie protestu, ponieważ obawiała się, że nie zapanuje nad grupą ukraińskich kierowców, którzy siłą chcieli przerwać blokadę. – Łatwiej jest zakończyć protest niż rozgonić agresywnych kierowców – zauważa kwaśno jeden z organizatorów protestu Tomasz Borkowski. Wspierający protest polityk Konfederacji Rafał Mekler uważa, że w tej sytuacji rządzi grupa obcokrajowców. 

W Korczowej na wniosek wojewody i sztabu kryzysowego policja przeprowadza ukraińskie samochody na terminal w konwojach po 25 aut. Doprowadza je autostradą A4, która jest otwarta tylko dla samochodów osobowych. – Jest to złamanie blokady, w ciągu trzech godzin policja przeprowadziła trzy konwoje. Sztab kryzysowy nie negocjował ze mną, nie rozmawiał i obeszli nasz protest. Wiceminister Weber rozmawiał ze mną po południu i wiedział ze to tak będzie rozwiązane. Czujemy się oszukani – uważa Borkowski. 

Przewoźnicy informują, że 10 listopada, w piątek po południu, komendant Policji z Tomaszowa Lubelskiego, miasta leżącego przy drodze krajowej nr 17 wiodącej do terminalu w Hrebenne, domagał się zakończenia protestu. Jako argumenty podawał zagrożenie życia kierowców tirów czekających wzdłuż dróg na przejazd. Obawia się, że mogą oni wpaść pod koła samochodów osobowych mijających stające w kolejce ciężarówki. 

Protestujący nie rozumieją, dlaczego ten problem nie obchodził nikogo przez 30 lat, odkąd (czasem liczące po wiele kilometrów) kolejki stoją przed granicznymi terminalami. – Rozstawione są co kilometr są toj-toje, rozwozimy kierowcom chleb z piekarni, której za to zapłaciliśmy. Natomiast nasi kierowcy stoją po 10-12 dni po stronie ukraińskiej na kompletnym pustkowiu. Najbliższa stacja jest oddalona o kilometry i to nikomu nie przeszkadza – porównuje proszący o anonimowość jeden z polskich przewoźników. 

Drogowy
Ukraina domaga się więcej zezwoleń, Polska przeciwna
Drogowy
LNG wraca do łask przewoźników
Drogowy
W naczepach jazda w dół bez trzymanki
Drogowy
Czy umowa dwustronna zakończy szykanowanie polskich przewoźników we Francji?
Drogowy
Przewoźnicy wydzierają sobie rynek, górą Litwini