Po pięciu tygodniach protestu wójt Dorohuska ustnie przekazał decyzje o wycofaniu zgody na protest. – Już gdy wyjeżdżałem przewoźnicy zaczynali uprzątać blokadę – dodaje wójt gminy Dorohusk Wojciech Sawa. Podczas wyjeżdżania z blokady utknęła jedna z blokujących ciężarówek i zatarasowała przejazd.
Wójt podkreśla, że decyzja była jego własną. – Spowodowana została apelami firm z całej Polski nie związanych z transportem, które z powodu blokady musiały zmniejszać produkcję. Parę osób nawet straciło z tego powodu pracę. Nie tylko przewoźnicy tracą dochody i są to straty notowane nie tylko lokalnie. Wystąpiło zagrożenie utraty mienia znacznej wartości. Ponadto przez 40 dni nie wydarzyło się nic, co przybliżałoby protestujących do rozwiązania sporu – tłumaczy wójt gminy Dorohusk.
Czytaj więcej
Od poniedziałku 11 grudnia protestujący kierowcy zablokują dojazd do największego terminalu na węgiersko-ukraińskiej granicy na Węgrzech.
Nie zgadzają się z nim przewoźnicy. Wskazują, że blokada w Polsce, na Słowacji i na Węgrzech sprawiła, że Ukraińcy byli gotowi przystać na zezwolenia, czego nie chciała jednak Unia Europejska, gdyż to ona w tej sytuacji straciłaby twarz. Przedsiębiorcy uważają, że Ukraina wycofałaby się także z elektronicznej kolejki, która napsuła dużo krwi unijnym przewoźnikom. – Decyzja o cofnięciu zgody na protest to zdrada naszych narodowych interesów – ocenia protestujący przewoźnik Rafał Mekler.
Wójt przekazał ustnie decyzję protestującym i jak wynika z przepisów, podlega ona rygorowi natychmiastowej wykonalności. Protestujący mają 7 dni od doręczenia decyzji pisemnej na złożenie protestu, a sąd okręgowy (właściwy ze względu na siedzibę gminy) ma 30 dni na rozpatrzenie protestu.