Porażka protestujących przewoźników

Najpoważniejszy w historii protest polskich przewoźników zakończył się niczym. Przedsiębiorcy ukraińscy uzyskali dodatkowe przejście do wjazdu do UE na pusto.

Publikacja: 11.12.2023 19:59

Porażka protestujących przewoźników

Rafał Mekler

Foto: Rafał Mekler

Po pięciu tygodniach protestu wójt Dorohuska ustnie przekazał decyzje o wycofaniu zgody na protest. – Już gdy wyjeżdżałem przewoźnicy zaczynali uprzątać blokadę – dodaje wójt gminy Dorohusk Wojciech Sawa. Podczas wyjeżdżania z blokady utknęła jedna z blokujących ciężarówek i zatarasowała przejazd. 

Wójt podkreśla, że decyzja była jego własną. – Spowodowana została apelami firm z całej Polski nie związanych z transportem, które z powodu blokady musiały zmniejszać produkcję. Parę osób nawet straciło z tego powodu pracę. Nie tylko przewoźnicy tracą dochody i są to straty notowane nie tylko lokalnie. Wystąpiło zagrożenie utraty mienia znacznej wartości. Ponadto przez 40 dni nie wydarzyło się nic, co przybliżałoby protestujących do rozwiązania sporu – tłumaczy wójt gminy Dorohusk. 

Czytaj więcej

Od poniedziałku zablokowany terminal w Zahony

Nie zgadzają się z nim przewoźnicy. Wskazują, że blokada w Polsce, na Słowacji i na Węgrzech sprawiła, że Ukraińcy byli gotowi przystać na zezwolenia, czego nie chciała jednak Unia Europejska, gdyż to ona w tej sytuacji straciłaby twarz. Przedsiębiorcy uważają, że Ukraina wycofałaby się także z elektronicznej kolejki, która napsuła dużo krwi unijnym przewoźnikom. – Decyzja o cofnięciu zgody na protest to zdrada naszych narodowych interesów – ocenia protestujący przewoźnik Rafał Mekler. 

Wójt przekazał ustnie decyzję protestującym i jak wynika z przepisów, podlega ona rygorowi natychmiastowej wykonalności. Protestujący mają 7 dni od doręczenia decyzji pisemnej na złożenie protestu, a sąd okręgowy (właściwy ze względu na siedzibę gminy) ma 30 dni na rozpatrzenie protestu. 

Ukraińcy na swoich mediach społecznościowych podają, że we wtorek 12 grudnia wójt Lubyczy ma wycofać zgodę na blokadę dojazdu do przejścia granicznego w Hrebenne. Oznacza to faktyczny koniec protestu w Polsce. Jak zauważył wójt Dorohuska protestujący nie osiągnęli żadnego ze stawianych sobie celów. Jest nawet gorzej, ponieważ wadze Polski i Ukrainy porozumiały się co do otworzenia kolejnego przejścia dla pustych ciężarówek wjeżdżających do Polski, zatem ukraińskie firmy będą jeszcze intensywniej konkurować z polskimi na unijnym rynku. 

Protestujący zapowiadają dalsze akcje. – W najbliższych dniach zwołuję zebranie Komitetu Obrony Przewoźników i Pracodawców Transportu i zapewne w nowym roku podejmiemy kolejne działania. Jeśli nie zawalczymy o naszą przyszłość, na wiosnę nas nie będzie. Gra jest o wysoką stawkę, nasz byt, byt całej branży nie tylko polskiej, ale europejskiej – podkreśla przewodniczący KOPiPT Waldemar Jaszczur. 

Polscy przedsiębiorcy przewidują, że ukraińskie służby nasilą kontrole polskich samochodów, a już przed strajkiem uważali, że ukraińscy mundurowi traktują ich jak „bankomaty”. 

Czytaj więcej

Importerzy ciężarówek zadowoleni z 2023 roku

Pomimo zakończenia protestu nie zniknęły powody, dla których rozpoczął się. Nadal polski rynek transportowy zalewany jest przez ukraińską konkurencję, o czym świadczą wydłużające się kolejki tirów oczekujących po kilkanaście dni na wjazd na pusto do Polski. Tymczasem w ostatnim dniu protestu na Dorohusku kierowcy czekali po 5 dni na wyjazd na Ukrainę, a w Hrebenne 8 dni.  

Ukraina nie wycofała się nawet z e-kolejki, która – uważają polscy, słowaccy i węgierscy przewoźnicy – używana jest do faworyzowania przewoźników ukraińskich. 

Po pięciu tygodniach protestu wójt Dorohuska ustnie przekazał decyzje o wycofaniu zgody na protest. – Już gdy wyjeżdżałem przewoźnicy zaczynali uprzątać blokadę – dodaje wójt gminy Dorohusk Wojciech Sawa. Podczas wyjeżdżania z blokady utknęła jedna z blokujących ciężarówek i zatarasowała przejazd. 

Wójt podkreśla, że decyzja była jego własną. – Spowodowana została apelami firm z całej Polski nie związanych z transportem, które z powodu blokady musiały zmniejszać produkcję. Parę osób nawet straciło z tego powodu pracę. Nie tylko przewoźnicy tracą dochody i są to straty notowane nie tylko lokalnie. Wystąpiło zagrożenie utraty mienia znacznej wartości. Ponadto przez 40 dni nie wydarzyło się nic, co przybliżałoby protestujących do rozwiązania sporu – tłumaczy wójt gminy Dorohusk. 

Drogowy
Koła transportu drogowego kręcą się powoli
Drogowy
Co trzecia firma transportowa z długami
Drogowy
Uwaga! Zbliża się blokada Medyki
Materiał Promocyjny
Odkryj samochody dostawcze Opla, które spełnią potrzeby Twojego biznesu!
Materiał Promocyjny
Klimat a portfele: Czy koszty transformacji zniechęcą Europejczyków?
Drogowy
Szesnasty miesiąc spadku sprzedaży naczep