Komisja transportu Parlamentu Europejskiego odrzuciła w czwartek dwie propozycje: dostosowania przepisów o delegowaniu do potrzeb transportu i drugą dotyczącą odpoczynku kierowców. Miały one ograniczyć ekspansję polskich przewoźników na unijnych drogach. Z negatywną rekomendacją komisji transportu te propozycje powinny zostać odrzucone podczas najbliższego głosowania w Parlamencie Europejskim. Sukces?
Nowe pomysły
Komisja poparła jednak inne rozwiązania dotyczące m.in. kabotażu, które pojawiły się w Parlamencie Europejskim tuż przed Bożym Narodzeniem. Pakiet zmian proponowany przez Ismaila Ertuga, niemieckiego socjalistę, przewiduje nowe pomysły szkodzące polskim przewoźnikom. Jednym z nich jest obowiązek takiego organizowania przewozów, aby większość z nich odbywała się na terenie Polski, lub dwustronnych przewozów zaczynających się w naszym kraju. To znacznie ogranicza transport pomiędzy państwami UE, czyli to, w czym polscy przewoźnicy są najlepsi. Nie opłaca się bowiem tak po prostu pojechać do Francji i wrócić. W drodze powrotnej kierowca wykonuje kilka innych przewozów.
Zmian jest jednak więcej. Kolejna przewiduje, że do kierowców mają mieć zastosowanie przepisy państwa, w których zwykle świadczą pracę, co w ich przypadku oznacza państwo, na którego drogach spędzą najwięcej czasu. Pomogą w tym nowoczesne tachografy, które mają rejestrować moment przekroczenia granicy pomiędzy poszczególnymi państwami.
– Chyba nikt nie ma już złudzeń, że nie chodzi o polepszenie warunków pracy i płacy dla kierowców, ale przede wszystkim ochronę lokalnych rynków – komentuje Paweł Trębicki, dyrektor generalny Raben. – Dla polskiej branży transportu drogowego to przysłowiowy nóż w plecy, ale nie tylko. Zastanawiam się, jak w tym kontekście Europa chce skutecznie konkurować z państwami azjatyckimi czy USA.
– Zakładając czarny scenariusz, że służby kontrolne wszystkich państw członkowskich, po których kierowca się przemieszczał, będą uznaniowo ustalać, według jakiego prawa państwa pracownik ma płacić składki i podatki od jego wynagrodzenia, mam wrażenie, że już nikt nie myśli o kierowcach i ich rodzinach, których te przepisy miały rzekomo chronić – dodaje Joanna Jasiewicz, adwokat w kancelarii Gide. – W praktyce uniemożliwia to dostęp takiego kierowcy do świadczeń z ubezpieczeń społecznych, w tym w razie choroby czy bezrobocia. Powoduje też ogromne ryzyko dla członków jego rodziny, którzy w razie pilnej potrzeby udzielenia świadczenia najpierw będą musieli odnaleźć państwo UE, w którym kierowca jest ubezpieczony i spełnić wszystkie lokalne procedury. Jaka będzie sytuacja pracownika i jego rodziny w przypadku sporu między instytucjami różnych państw? Najwyższa pora zapytać o to, czy te propozycje odpowiadają zdrowemu rozsądkowi.