Scania zaprezentowała 13-litrowy silnik wysokoprężny o mocy do 560 KM. – Elektryfikacja nadejdzie, ale nie na tyle szybko, aby koncern mógł wypełnić porozumienia paryskie – zapewnia starszy wiceprezes i dyrektor Scania Trucks Stefan Dorski. Fabryki Scanii obniżą do 2025 roku emisję CO2 o połowę w stosunku do 2015 roku. Ciężarówki zmniejszą emisję CO2 o 20 proc. w stosunku do modeli z 2015 roku (liczone well to wheel czyli od źródła pierwotnego energii do kół pojazdu). Jedna trzecia redukcji zostanie uzyskana dzięki silnikom o spalaniu wewnętrznym.
Stąd potrzebny jest nowy diesel, tym bardziej że bieżący model już się spłacił. Scania obiecuje, że da on przewoźnikom co najmniej 8 proc. oszczędności w spalaniu. Będzie także trwalszy – wytrzyma 2 mln km do remontu, gdy obecnie sprzedawany model uzyskuje standardowo 1,6 mln km.
Nowy silnik zapewni użytkownikowi rocznie 3 tys. euro oszczędności przy przebiegu 130 tys. km na rok i spalaniu 28,2 l/100 km.
Scania przyznaje, że nowy silnik będzie droższy, a dostawy przewidziane są na drugą połowę przyszłego roku. Firma nie podaje dokładnego terminu wskazując na duże braki w dostawach komponentów. Zapewnia, że pragnie jak najszybciej dokonać zmiany silnika i to we wszystkich modelach. Dorski przypuszcza, że to ostatni całkowicie nowy silnik wysokoprężny Scanii.
Sprawność sięgająca 50 proc.
Prace nad silnikiem ruszyły 5 lat temu, na początku 2017 roku gotowy był pierwszy prototyp. Konstruktorzy postanowili uzyskać wzrost sprawności podnosząc maksymalne ciśnienie spalania ze 165 do 250 barów. Tak dużego ciśnienia nie wytrzymywały pojedyncze głowice, które przez dekady były znakiem rozpoznawczym marki. Potrzebna była sztywna konstrukcja, obejmująca wszystkie 6 cylindrów.