Od 1 sierpnia gubernator obwodu królewieckiego Anton Alichanow zezwolił na wjazd unijnych (w tym polskich) ciężarówek bez posiadania zezwolenia na wykonywania przewozów międzynarodowych. Zaledwie miesiąc wcześniej rosyjskie Ministerstwo Transportu opublikowało zarządzenie rządu FR wykluczające pojazdy zarejestrowane w Polsce z wykonywania przewozów na terytorium Rosji. Zarządzenie obowiązuje do 30 grudnia 2023 roku. – Branża była bardzo zaskoczona zmianą przepisów, ale już tego samego dnia do obwodu wjechały pierwsze polskie ciężarówki, które rozładowały się i wróciły do Polski – zaznacza prezes Pomorskiego Stowarzyszenia Przewoźników Drogowych Tomasz Rejek. 

Dodaje, że Rosjanie nie pobierają żadnych opłat, a wpuszczane są samochody wykonujące zarówno przewozy dwustronne jak i z krajów trzecich. – Z giełd zniknęły ładunki do Królewca, a stawki spadły drastycznie – przyznaje prezes PSPD. 

Czytaj więcej

Nie ma czego wozić, przewoźnicy jadą na stratach

Przed 1 sierpnia dostawy mogli wykonywać tylko przewoźnicy, którzy mieli rosyjskie zezwolenia. Tych jednak było bardzo mało, ponieważ Rosjanie wstrzymali ich przekazanie Polsce już w kwietniu, choć zobowiązali się do tego po rozmowach z przedstawicielami polskiego Ministerstwa Infrastruktury. Podobnych ograniczeń Rosja nie wprowadziła wobec firm z Litwy, Łotwy i Estonii. Agencje celne zauważyły, że na trasach do Rosji pojawiło się więcej samochodów z krajów bałkańskich. 

Straż Graniczna podała, że w pierwszej połowie br. liczba przekroczeń polsko-rosyjskiej granicy przez samochody ciężarowe zmalała o 41 proc. w stosunku do analogicznego okresu roku poprzedniego, do 14,1 tys.