Polscy przewoźnicy protestują na granicy z Ukrainą. Zablokowali terminale

Polscy przewoźnicy zablokowali trzy terminale na granicy z Ukrainą. Domagają się ograniczenia ukraińskiej konkurencji.

Publikacja: 07.11.2023 03:00

Polscy przewoźnicy protestują na granicy z Ukrainą. Zablokowali terminale

Foto: AdobeStock

Dojazd do terminali w Korczowej, Dorohusku i Hrebennem jest zablokowany. – Protestuje ze 20 osób, nie ściągaliśmy ich dużo naraz, ponieważ zakładamy długi protest i musimy mieć ludzi do podmiany. Mają się pojawić także wspierający nas rolnicy – ujawnia jeden z organizatorów protestu Tomasz Borkowski.

Jego samochody od 16 lat jeżdżą do Ukrainy, ale pracy dla nich jest coraz mniej. – W tym roku przez granicę przejechało 880 tys. samochodów ciężarowych, do końca roku będzie milion. Przed wojną każda ze stron miała po 160 tys. zezwoleń – tłumaczy Borkowski. Protestujący uważają, że połowa przewozów powinna być wykonywana przez polskie firmy. W poprzednim tygodniu na 27 tys. ciężarówek stojących w kolejce na wyjazd do Polski, tylko 1700 było polskich.

Kolejka na dziesięć dni

Przewoźnicy z Polski uważają, że strona ukraińska gra nie fair. Polskie samochody stoją w Ukrainie w elektronicznej kolejce, której system jest tak skonstruowany, że daje ułatwienia tamtejszym firmom. – Nasze stoją po 12 dni na wyjazd z Ukrainy. Żeby legalnie wprowadzić auto do elektronicznej kolejki, muszę wjechać nim do Ukrainy. Polscy przewoźnicy jeżdżą do Lwowa, a najdalej do Kijowa. To zajmuje dwa dni, a dziesięć dni stoją. Natomiast ukraińska firma może zarezerwować miejsce z kilkudniowym wyprzedzeniem, zanim rozpocznie transport – porównuje Borkowski.

Czytaj więcej

Stagnacja w europejskim transporcie drogowym. Poprawa możliwa w 2024 roku

Polscy przewoźnicy nie mogą na tym kierunku zatrudniać Ukraińców. – Nie dostanę dla tego człowieka pozwolenia na wjazd i wyjazd z Ukrainy, podczas gdy firmy ukraińskie mają dostęp do programu „Szlak”, w którym rejestrują wyjazdy – wyjaśnia Borkowski.

Dodaje, że polscy kierowcy nie chcą pracować w takich warunkach. Przewoźnicy uważają także, że przepisy regulujące zakładanie firm transportu drogowego powinny stawiać nowym podmiotom wyższe wymagania.

Konflikt na granicy tli się od kilku lat. Sekretarz stanu w Ministerstwie Infrastruktury i Rozwoju w 2015 roku Paweł Olszewski uważa, że najważniejsze to prowadzić dialog. – Należy przedyskutować, jakie kwestie są realne do zrobienia, a dialogu nie ma – zaznacza Olszewski.

Główny postulat protestujących to przywrócenie zezwoleń na komercyjne przewozy między Polską i Ukrainą. – Trzeba uwzględniać interesy polskich przedsiębiorców, ale w kontekście istniejących regulacji unijnych – podkreśla Olszewski.

Prezes ZMPD Jan Buczek wskazuje, że najlepszy scenariusz rozwiązania problemu to szybkie podjęcie działań przez nowy rząd. – Jesteśmy gotowi do przedstawienia postulatów branży, wśród których na pierwszym miejscu jest sprawa przewozów pomiędzy Polską i Ukrainą i równych zasad konkurencji. Cztery odpowiedzialne resorty dotychczas odkładały rozwiązanie tej sprawy na później. Przez opieszałość i zaniechania administracji rządowej postawy przewoźników radykalizują się i będzie coraz trudniej doprowadzić do kompromisu – ostrzega Buczek.

Nadzieja w ustawie o delegowaniu

Dyrektor departamentu transportu ZMPD Piotr Mikiel przyznaje, że przewoźnicy traktują protest jako akt desperacji. – Nie jest on – jak sądzę – skierowany przeciwko konkretnej władzy, choć pewnie znalazłyby się na tym polu pewne zaniedbania obecnego rządu w kwestii podjęcia zdecydowanych działań, które doprowadziłyby do zapewnienia równowagi i konkurencyjności pomiędzy unijnymi firmami transportowymi, w tym polskimi, z jednej strony, a ukraińskimi z drugiej strony – mówi Mikiel.

Ocenia, że postulaty zgłaszane przez protestujących będą trudne do realizacji. – Nie wiem, czy będzie możliwy powrót do zezwoleń na przewozy komercyjne już w przyszłym roku. UE zniosła wymogi stosowania zezwoleń w przewozach dwustronnych i tranzytowych jako akt pomocy dla walczącego państwa. Raczej nic nie wskazuje, aby sytuacja zmieniła się w najbliższym czasie – uważa dyrektor ZMPD.

Chronić polski rynek ma nowa ustawa o delegowaniu kierowców na teren naszego kraju. – Każda operacja transportowa wykonywana przez firmę spoza UE realizowana na terytorium Polski, z wyjątkiem tranzytu, wymaga zgłoszenia faktu delegowania kierowcy i dodatkowo spełnienia określonych warunków. Jednak każdy przepis jest tak dobry, jak skuteczna jest kontrola jego przestrzegania. W całym 2022 roku PIP skontrolowała w całym kraju zaledwie 70 przypadków firm zagranicznych ze wszystkich branż w zakresie spełniania warunków delegowania pracowników na terytorium RP. To zdecydowanie za mało – kończy Mikiel.

Dojazd do terminali w Korczowej, Dorohusku i Hrebennem jest zablokowany. – Protestuje ze 20 osób, nie ściągaliśmy ich dużo naraz, ponieważ zakładamy długi protest i musimy mieć ludzi do podmiany. Mają się pojawić także wspierający nas rolnicy – ujawnia jeden z organizatorów protestu Tomasz Borkowski.

Jego samochody od 16 lat jeżdżą do Ukrainy, ale pracy dla nich jest coraz mniej. – W tym roku przez granicę przejechało 880 tys. samochodów ciężarowych, do końca roku będzie milion. Przed wojną każda ze stron miała po 160 tys. zezwoleń – tłumaczy Borkowski. Protestujący uważają, że połowa przewozów powinna być wykonywana przez polskie firmy. W poprzednim tygodniu na 27 tys. ciężarówek stojących w kolejce na wyjazd do Polski, tylko 1700 było polskich.

Pozostało 83% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Drogowy
Ciężarówki na celowniku złodziei
Drogowy
Pomimo wzrostu myta ceny frachtów maleją
Drogowy
Wiosna przyniosła lekką poprawę w rejestracjach
Drogowy
Niemcy ociągają się z wypłatą nienależnie pobranego myta
Drogowy
Przewoźnikom coraz ciężej spłacać raty leasingowe