Władze europejskich miast zapewniają, że za dekadę lub najpóźniej za dwie z ulic znikną autobusowe diesle, zastąpione pojazdami o zerowej emisji. Walka o rynek rozegra się pomiędzy producentami autobusów elektrycznych czerpiących energię z baterii lub z ogniwa paliwowego.
Czytaj więcej w: Przewoźnicy przesiądą się na elektryczne ciężarówki
Druga z wymienionych technologii pozwala na duży zasięg autobusu (ponad 300 km, większy od modeli bateryjnych), szybkie tankowanie (ok. 10 min), wymaga jednak dostaw czystego wodoru, który kosztuje 6-8 dol. za kilogram. Autobus zużywa 20-30 kg wodoru dziennie, czyli 3-krotnie mniej niż 15 lat temu. Gaz przechowywany jest w autobusowych zbiornikach pod ciśnieniem 300 barów.
Króciec do tankowania wodoru w autobusie Solaris. Fot. Solaris
Bateryjne autobusy nie mają tak skomplikowanej technologii, wymagają jedynie ładowarek, których produkcja jest już opanowana. W większych miastach nie ma także problemów z zapewnieniem mocy dla szybkich ładowarek. Kłopotliwy jest mały zasięg i długi czas ładowania baterii.