Po świętach nie ma ciężarówek w Zagłębiu Ruhry, Beneluksie, we Włoszech. Brak aut na zachodzie jest tak dotkliwy, że na rynku chwilowym zleceniodawcy płacą bezpośrednim wykonawcom po 2 euro za km. – Klienci proszą o samochody. Na święta wróciły do Polski, większość przewoźników ściągnęła kierowców i zanim wrócą do pracy mija parę dni, gdy fabryki działają bez przerwy. Wszystkie święta destabilizują rynek i pierwsze 4 dni po świętach to okres wytężonej pracy dla tych firm, które bez przerw oferują transport – uważa business development manager w Sachs Trans Adam Hyba.
Pogoda dla dużych
Choć na innych rynkach, w tym w przewozach do Wielkiej Brytanii, popyt ustabilizował się, przewoźnicy zauważają duże zapotrzebowanie na transport. – Rośnie rynek spot dla dużych przewoźników, którzy mają kontakt z dużymi nadawcami. A oni chcą wielkie floty po 300-500 jednostek i unikają mniejszych przewoźników oraz spedycji – zauważa project logistics manager w Sachs Trans Łukasz Zawadzki. Dodaje, że pod koniec tego roku Sachs Trans będzie miał 500 jednostek silnikowych.
Przedsiębiorcy gremialnie inwestują w tabor. Marcowe rejestracje samochodów ciężarowych o dmc powyżej 16 ton były o 127 proc. większe niż w marcu 2020 roku, zaś rejestracje ciągników siodłowych wystrzeliły o niemal 147 proc. Obie grupy przyćmiła dynamika rejestracji naczep, która w marcu wyniosła blisko 175 proc., wynika z danych Polskiego Związku Przemysłu Motoryzacyjnego.
Czytaj więcej w: Potrzebujemy masy krytycznej
Przewoźnicy przyznają, że trudno zamówić ciężarówkę lub naczepę, bo wszystko jest wykupione. Poznikały nawet samochody z drugiej ręki, których ceny wzrosły. Zakupowy szał niepokoi część branży.