Kto skontroluje białoruskie firmy transportowe?

Przewoźnicy denerwują się, że białoruscy inwestorzy są pozostawieni w Polsce bez nadzoru i zdobędą rynek.

Publikacja: 15.02.2023 20:54

Kto skontroluje białoruskie firmy transportowe?

Foto: GDDKiA Krzysztof Nalewajko

Białoruskie firmy międzynarodowego transportu drogowego stanowią coraz większy problem dla rodzimych przedsiębiorców. – Przychodzą do banku z torbami pieniędzy, nikt nie pyta o ich pochodzenie, nie interesuje to nawet KNF – mówi jeden z przewoźników. Rozżalony dodaje, że banki nawet zabiegają o te pieniądze, reklamując brak prowizji przy wpłacie nowych środków. A są one niemałe. – Spółka z jedną licencją, osobą odpowiedzialną za transport i osobą zarządu wyceniana jest na 300-400 tys. zł – dodaje prezes Zrzeszenia Międzynarodowych Przewoźników Drogowych Jan Buczek. 

Czytaj więcej

Propozycje Komisji Europejskiej przeraziły przewoźników

Niepokoi się, że wiedza o tym co jest przewożone samochodami może trafić w niepowołane ręce. Przewoźnicy przyznają, że trafiają się ładunki, których oni nie chcą wieźć, np. powiązane z wymianą na granicy listu przewozowego CMR. – Takie zlecenia będą brane bez skrupułów przez firmy z kapitałem rosyjskim czy białoruskim – przypuszcza przewoźniczka z Kujaw Ewa Korfanty. 

Z danych Centralnego Ośrodka Informacji Gospodarczej wynika, że zarejestrowanych w Polsce firm międzynarodowego transportu drogowego z kapitałem ukraińskim jest blisko 2,1 tys., z białoruskim niemal 0,9 tys. i niecałe 0,2 tys. z rosyjskim. W ostatniej dekadzie w Polsce obcy kapitał zarejestrował ponad 4,2 tys. firm transportu drogowego. 

Ministerstwo Infrastruktury stwierdza, że obserwuje zjawisko rejestracji firm przez kapitał ze wschodu. – Problem narasta od drugiej połowy 2022 roku – przyznaje dyrektor Departamentu Transportu Drogowego w Ministerstwie Infrastruktury Renata Rychter. 

Zaznacza, że proceder nie byłby możliwy bez współdziałania polskich przedsiębiorców, którzy udostępniają certyfikaty kompetencji zawodowych, bazy i wiedzę. – Znamy przypadek, w którym zarządzający transportem zarządza flotą ponad 300 pojazdów u 60 firm. Zarządzający to osoby ze stowarzyszeń, znane nam z imienia i nazwiska. To także problem środowiska – podkreśla Rychter. 

Czytaj więcej

Rośnie liczba kierowców z egzotycznych krajów

Przedsiębiorcy tłumaczą, że frachty spadły, koszty wzrosły i wiele firm jest w marnej kondycji. – Koledzy, gdy mają nóż na gardle sprzeda firmę lub udostępniają swoje certyfikaty i bazy – przyznaje przewoźnik Mirosław Szczepankowski. 

Przedsiębiorca z Białej Podlaskiej Tadeusz Gajownik podpowiada rozwiązanie z Kazachstanu. – W tamtym kraju administracja zareagowała na napływ kapitału rosyjskiego do branży i wymogła, aby w takich firmach przynajmniej co drugi zatrudniony kierowca miał obywatelstwo kazachskie – opisuje Gajownik. 

Białoruskie firmy międzynarodowego transportu drogowego stanowią coraz większy problem dla rodzimych przedsiębiorców. – Przychodzą do banku z torbami pieniędzy, nikt nie pyta o ich pochodzenie, nie interesuje to nawet KNF – mówi jeden z przewoźników. Rozżalony dodaje, że banki nawet zabiegają o te pieniądze, reklamując brak prowizji przy wpłacie nowych środków. A są one niemałe. – Spółka z jedną licencją, osobą odpowiedzialną za transport i osobą zarządu wyceniana jest na 300-400 tys. zł – dodaje prezes Zrzeszenia Międzynarodowych Przewoźników Drogowych Jan Buczek. 

Drogowy
Firmy transportowe coraz częściej trafiają do restrukturyzacji
Drogowy
Zaczyna brakować ciężarówek na rynku transportowym
Drogowy
Czy będą subwencje na wymianę tachografów?
Drogowy
Znów blokowana jest granica z Ukrainą
Drogowy
Nabrzmiewa sytuacja w kolejce w Koroszczynie