Polska zamierza podpisać jeszcze w tym roku umowę z Francją, która poza wytyczeniem współpracy w obronności, energetyce jądrowej i kulturze, ma także obejmować transport. – Czy projekt traktatu przewiduje rozstrzygnięcie poważnych problemów polskiego transportu drogowego we Francji? Czy z powodów politycznych polski rząd zamknie oczy na nielegalne przepisy, kontrole i procedury stosowane przez Francję wobec polskich firm? – zastanawia się adwokat paryskiej kancelarii Quaerens François Nicolas Wojcikiewicz.
Francuskie kontrole
Przedstawiciele przewoźników niepokoją się, czy polski rząd weźmie w opiekę tę branżę, która – jak uważają – jest szykanowana przez Francuzów. – Francuscy funkcjonariusze szykanują polskich przewoźników co najmniej od pięciu lat – uważa prezes Polskiej Unii Transportu Leszek Luda.
Czytaj więcej
PKP planuje uruchomić kolejowe połączenia z Polski do Szwecji. To nie pierwsza inicjatywa, przewozy są atrakcyjne, ale trudne do zorganizowania.
Chodzi o kontrole dotyczące regularnego odpoczynku tygodniowego kierowców pojazdów powyżej 3,5 ton, kontrole dobowych i tygodniowych odpoczynków kierowców pojazdów do 3,5 t, kontrole Pakietu Mobilności. – Francuscy inspektorzy spisują protokoły za brak powrotu do kraju centrum operacyjnego/zamieszkania uważając, że kierowca ma obowiązek powrotu co 4 tygodnie. Interpretacja inspektorów na drodze jest suwerenna i kompletnie narusza prawo, lecz Francja tym się nie martwi, każda kara jest sposobem na wpłatę ok. 4 tys. na konto skarbu państwa, i straszenie przewoźników – tłumaczy adwokat paryskiej kancelarii Quaerens.
Są regiony szczególnie szykanujące polskich przewoźników, Wojcikiewicz wymienia dwa: Bourgogne-Franche-Comte i Occitanie. Uważa, że skala naruszeń dokonywanych przez francuską administrację jest poważna. – Osobiście toczę ponad 250 spraw. Należy wiedzieć, że rozstrzygnięcia przez sąd należy się spodziewać najwcześniej 6 miesięcy a nawet do kilku lat po kontroli, zależnie od miejscowości sądu we Francji – zaznacza Wojcikiewicz.