Przedsiębiorcy ostrożnie podchodzą do pożyczek oferowanych przez Tarczę Antykryzysową. – Współfinansowanie wynagrodzeń pracowników rozwiązuje problem połowicznie, ponieważ jeżeli nie ma wpływów na konto, przedsiębiorca nie jest w stanie wypłacić drugiej części ustalonej procentowo przez Ustawę Antykryzysową – uważa prezes Górnośląskiego Stowarzyszenia Przewoźników Drogowych Kornelia Lewandowska.
Kredyty to gwóźdź do trumny
Także wsparcie w postaci kredytów budzi obawy. – Co do subwencji z PFR należy jednoznacznie stwierdzić, że nasza branża jest już znacząco zadłużona z powodu nieuczciwych pośredników lub coraz bardziej odległych terminów zapłaty. Kolejne kredyty czy pożyczki, mimo obietnicy o umorzeniu mogą stanowić ogromny kłopot dla właścicieli firm – obawia się prezes Górnośląskiego Stowarzyszenia Przewoźników Drogowych Kornelia Lewandowska.
Czytaj więcej w: Mafie żerują na małych firmach transportowych
Uważa, że w tak niepewnej sytuacji rynkowej zadłużenie przewoźników będzie lawinowo wzrastać. Wskazuje, że kłopotem są proponowane stawki za transport. – Zdarza się, że spedycje proponują przewoźnikowi fracht z Hamburga do Częstochowy za 300 euro. Koszt transportu dla przedsiębiorcy przewyższa proponowaną stawkę – podkreśla Lewandowska.
Większość przedsiębiorców zamierza składać wnioski pomocowe dopiero w maju, ponieważ w marcu jeszcze mieli pracę. – Z płatnościami nie było do tej pory większych problemów, bo okresy rozliczeń to często 90 dni, a więc dziś przewoźnicy otrzymują dopiero wypłaty za zlecenia z lutego, zanim pandemia wybuchła. Problemy z płatnościami będą więc dopiero widoczne w rozliczeniach marca i kwietnia, a więc najwcześniej pod koniec maja – przyznaje dyrektor generalny DKV Michał Bałakier.