Taką decyzję Antonio Tajani miał podjąć we wtorek późnym wieczorem. O sprawie poinformowali na Twitterze europosłowie PO i PIS, którzy właśnie za takim rozwiązaniem lobbowali: Elżbieta Łukacijewska i Danuta Jazłowiecka z PO oraz Kosma Złotowski z PiS. — Głosowanie ws. pakietu mobilności odwołane decyzją Przewodniczącego. W najbliższym czasie komisja transportu ma zająć się 1600 poprawkami złożonymi do 3 dokumentów — napisała Jazłowiecka. Teoretycznie jest jeszcze szansa na przyjęcie tego prawa na ostatniej sesji Parlamentu Europejskiego w tej kadencji, czyli w dniach od 15 do 18 kwietnia. Ale sprawa jest już bardzo skomplikowana, co z punktu widzenia polskiej branży jest korzystne. Wymuszone głosowanie mogłoby bowiem doprowadzić do wprowadzenia rozwiązań osłabiających pozycję konkurencyjną naszych firm transportowych.

Pakiet mobilności obejmuje trzy tematy. Pierwszy, tzw. lex specialis, dotyczy traktowania kierowców w transporcie międzynarodowym jak pracowników delegowanych, co oznaczałoby konieczność płacenia im przynajmniej pensji minimalnej kraju, przez drogi którego aktualnie przejeżdżają. Drugi dotyczył czasu pracy i odpoczynku kierowców i obejmował m.in. zakaz odbierania tygodniowego odpoczynku w kabinie.Oba zostały odrzucone wcześniej w Komisji Transportu PE. Przyjęła ona natomiast niekorzystny dla polskiej branży transportowej raport dotyczący kabotażu. Przewiduje on konieczność powrotu ciężarówki do kraju pochodzenia raz na cztery tygodnie oraz tzw. cooling off czyli ograniczenie kabotażu do 60 godzin do czasu powrotu do kraju. Nie wiadomo jednak, jak potoczyłyby się losy przepisów na sesji plenarnej. Już w ubiegłym roku, przepisy były przyjmowane w wersji korzystnej dla Polski na Komisji, a potem zaostrzane w głosowaniu plenarnym. Unijna Rada, która współdecyduje w tej sprawie, przegłosowała pakiet w formie bardzo niekorzystnej dla Polski, blokata ze strony Parlamentu jest więc ostatnią szansą na jego zatrzymanie.

Polska jest potentatem na rynku, bo obsługuje aż 29 proc. kursów w transporcie międzynarodowym. Kolejna za nią Hiszpania tylko 15 proc. Jeszcze bardziej widoczna jest nasza dominacja w kabotażu: mamy 40 proc. rynku, podczas gdy kolejna Rumunia tylko 9 proc.