Niedawno Inspekcja Transportu Drogowego podała informację o zatrzymaniu kierowcy 14-osiowego pojazdu, który przewoził ładunek z Polski na Ukrainę. Miał zezwolenie na prowadzenie zespołu pojazdów maksymalnie 60-tonowych. Prowadził zestaw o masie powyżej 100 ton.
Dopuszczalna masa całkowita została przekroczona o niemal 74 tony, tj. 185 proc. w stosunku do wartości dopuszczalnej. Wysokość pojazdu z ładunkiem wynosiła 4,34 m, szerokość 5,16 m, a długość pojazdu członowego sięgała 34 metrów. Zarówno w przypadku szerokości, jak i długości parametry zostały przekroczone o ponad 100 proc. w stosunku do dopuszczalnych.
Wobec stwierdzenia braku zezwolenia kategorii VII w stosunku do przewoźnika Podkarpaccy inspektorzy Inspekcji Transportu Drogowego wszczęli postępowanie administracyjne oraz wydali zakaz dalszej jazdy.
Ekspertyzy na siłę
Prezes Ogólnopolskiego Stowarzyszenie Pracodawców Transportu Nienormatywnego Łukasz Chwalczuk zastrzega, że nie zna powyższego przypadku, ale przypomina, że zdobycie zezwolenia na przewóz ponadnormatywny jest czasem bardzo trudne. – W Polsce drogi są albo za stare i w obawie przed degradacja zarządcy nie wydają zgód na przejazd, albo są tak nowe, że zarządca boi się utraty gwarancji więc też nie wydaje zgody na przejazd. Tak źle i tak nie dobrze. Na dodatek dla świętego spokoju zarządcy bez potrzeby żądają ekspertyzy każdego mostu po drodze, co kosztuje nawet kilkadziesiąt tysięcy złotych – wymienia Chwalczuk.
Przez Polskę przejeżdża kilkanaście tysięcy ponadnormatywnych transportów rocznie. Fot. GITD