We wtorek 10 października w Warszawie rozpocznie się o godz. 10 protest przewoźników. Mają prawo do zajęcia przez 7 dni dwóch skrajnych pasów ul. Wiertniczej przy pasie zieleni pomiędzy Augustówką i Łowczą, w pobliżu siedziby TVN. – Protestujemy przy TVN nie dlatego że chcemy blokować TVN, ale z apelem do wolnych mediów o nagłośnienie protestu – tłumaczy przedsiębiorca Jacek Sokół.
Wskazuje, że przewoźnicy mają pozamykane granice, utracili rynki wschodnie jak Rosja i kraje Azji Środkowej. Na dodatek z powodu sankcji jest znacznie mniej ładunków, a wschodnia konkurencja nie daje szans na rynku. – Ukraińscy przewoźnicy wykonują operacje, do których nie mają prawa, oferując stawki, które są poniżej naszych kosztów. Dlatego domagamy się powrotu zezwoleń na przewozy komercyjne. Transport ładunków militarnych i pomoc humanitarna powinny jechać na dotychczasowych zasadach, ale wszelka działalność handlowa powinna być regulowana – uważa Sokół.
Czytaj więcej
Gdański port ma szansę na zwiększenie przeładunków gotowych samochodów i obsługę rynku polskiego, czeskiego i słowackiego, a w przyszłości także innych.
Podkreśla, że jego firma jeździ na zachód, ale i ten kierunek nie zapewnia przychodów, ponieważ popyt na transport wyraźnie zmalał.
Protestujący domagają się obiecanej pomocy państwa dla przewoźników. – Chcemy rozmów z rządem. Tydzień wcześniej protestowaliśmy pod kancelarią premiera. Nikt się nami nie zainteresował, zostaliśmy przyjęci z postulatami na chodniku. Przewoźnicy nie są od protestów, ale nie możemy czekać dłużej na działanie. Obcy kapitał rozjeżdża rynek, frachty są tak skalkulowane, że polski przewoźnik nie ma szans na zdobycie zleceń – alarmuje Sokół.