Przewoźnicy zastanawiają się czy ciąć koszty czy raczaj okopywać się. Alarmują, że powszechne jest sprzedawanie usług transportowych poniżej kosztów. Stawki spadły 30-40 proc. w stosunku do wcześniejszych stanów. Spadek cen paliwa nie wystarcza do pokrycia różnicy. Polscy przewoźnicy będą mogli konkurować na europejskim rynku agresywną polityką cenową. – W układzie międzynarodowym musimy oferować niższe ceny od konkurentów. Mając niższe koszty mamy prawo oferować niższe ceny. Morderstwo jest wtedy, gdy stawki są niższe od kosztów bezpośrednich. Łatwo jest przekroczyć linie dzielącą agresywną politykę od samobójstwa – podkreśla prof. SGH Wojciech Paprocki.
Dopasować podaż do popytu
Mordercza konkurencja to strategia krótkoterminowa, natomiast prognozowane wyjście z kryzysu potrwa 12-18 mieisęcy. – Przez 18 miesięcy tak się nie da. We wspólnym interesie jest dopasowanie podaży do popytu. Na dodatek przewoźnicy otrzymują płatność po 60-90 dniach od wykonania usługi, a faktury za kwiecień i maj będą niewielkie, bo właśnie wtedy zmalał ruch. Lato będzie chude – przełom 3 i 4 kwartału będzie najtrudniejszym okresem dla branży – ostrzega Paprocki.
Czytaj więcej w: Blisko co dziesiąta firma transportowa z Tarczą Finansową PFR
Podobnie sytuację oceniają firmy faktoringowe. – Zlecający usługę transportową oczekują dłuższych niż do tej pory terminów na przelew. Tłumaczą się często swoimi problemami z płynnością, spowodowanymi przez koronawirusa. To sprawia, że transportowcy trafiają po finansowanie do nas w jeszcze większej liczbie niż do tej pory. W kwietniu 70 proc. uruchomień finansowania nowych klientów to była branża transportowa – wskazuje kierownik działu sprzedaży firmy faktoringowej Finea Jakub Szymczak. Przed pandemią było to niecałe 48 proc.
Prof. Wojciech Paprocki