Po słabych kilku miesiącach przewoźnicy zaczynają kupować tabor. – W październiku rejestracje ciężkich pojazdów osiągną 2300 sztuk – prognozuje dyrektor marketingu Daf Trucks Polska Zbigniew Kołodziejek. – Sprzedaż jest nie najgorsza, poprawiła się w całej Europie, gdzie dochodzi do tysiąca sztuk tygodniowo – opisuje sytuację Dafa na kontynencie dyrektor marketingu.
Jednak w przypadku polskiego rynku wynik w październiku będzie daleko do 2,8-3 tys. rejestrowanych ciężkich pojazdów miesięcznie w pierwszej połowie roku.
W tym roku sulęcińska spółka Maszoński Logistic powiększyła flotę o 70 pojazdów, do 425 sztuk. – To największy przyrost w historii naszej firmy – stwierdza dyrektor zarządzający Radosław Lemieszek. Maszoński Logistics specjalizuje się w przewozie opakowań dla klientów niemieckich. – Mamy plany na 2020 rok, ale nie mamy pewności co uda się zrealizować, bo wśród odbiorców naszych usług panuje duża niepewność co do rozwoju sytuacji – zauważa właściciel firm Mirosław Maszoński.
Wśród polskich przewoźników powiększył flotę o 20 zestawów (Scania, Mercedes i Man) białostocki Adampol. Spółka specjalizuje się w transporcie samochodów gotowych. Także w tej branży nie ma pewności do co rozwoju sytuacji, choć analityk PwC Christoph Stuermer przekonywał w połowie października na konferencji Stowarzyszenia Przewoźników Samochodów Gotowych EGC, że branży motoryzacyjnej nie grozi kryzys. – Bezrobocie jest na wyjątkowo niskim poziomie, podobnie jak stopy procentowe. Rosną pensje, zatem nie ma makroekonomicznych podstaw, aby zmalał popyt na auta – zapewnia analityk.
Pieniądze są na rynku. – Oszczędności we włoskich bankach sięgnęły 1400 mld euro, czyli tyle, ile wynosi PKB Włoch. Mimo to ludzie są niepewni przyszłości i nie kupują aut. W całej Europie jest zarejestrowanych 150 mln samochodów osobowych, z których co trzeci nadaje się do wymiany, bo zatruwa powietrze – wymienia członek zarządu ECG Constantino Baldissara.