Wojna przypomniała o kolei i pokazała znaczenie transportu kolejowego. Kolej powinna wozić więcej, jest taka potrzeba, ale równocześnie okazało się, że czeka na rozwiązanie cała masa problemów. – Mamy gorzką satysfakcję, że to przed czym przez lata przestrzegaliśmy ziściło się. Transport drogowy zajmuje rynek, a udział kolei w przewozach maleje. Kolej dostosowała się do stabilnego pod względem przewożonego tonażu poziomu 220-250 mln ton rocznie, a malejącego, jeśli popatrzymy na udział w rynku. Przewoźnicy kolejowi optymalizowali koszty, co oznacza, że nikt nie budował zasobów na „wszelki wypadek” – tłumaczy Michał Litwin, dyrektor Związku Niezależnych Przewoźników Kolejowych oraz członek zarządu European Rail Freight Association.
Przyznaje, że koniecznie trzeba wzmocnić infrastrukturę kolejową. Dyrektor ZNPK wskazuje, że niektóre inwestycje są możliwe do zrobienia bez większych nakładów i stosunkowo szybko. – Niezbędne są inwestycje punktowe np. rozbudowa na przejściach granicznych kontroli fitosanitarnej. W miarę łatwo doraźnie można zwiększyć ich przepustowość. To się dzieje, ale w ograniczonym zakresie, a powodem jest niepewność. Prywatni operatorzy, inwestując, zastanawiają się, czy maszyna przyda się za pół roku lub rok, gdy sprzęt powinien pracować pięć–dziesięć lat. Potrzeba jasnej deklaracji wszystkich użytkowników systemu transportowego, że te ilości przewozowe zapewnione będą w kolejnych latach i dekadach – podkreśla Litwin.
Przedsiębiorcy mają wątpliwości, czy takie zapewnienie jest realne. – Na ten popyt powinniśmy być już gotowi tu i teraz i z tym jest kłopot – przyznaje dyrektor ZNPK.
Branża z zadowoleniem przyjmuje deklaracje Komisji Europejskiej, że dojdzie do przebudowy sieci ukraińskiej na normalny tor. – Mam nadzieję, że to będzie się działo, choć integracja będzie postępować linia po linii, odcinek po odcinku, co trwać będzie dekady. Jeśli te sieci zostaną zintegrowane, to w sposób naturalny rozwój przewozów między naszymi krajami będzie postępował. Nowe możliwości wykorzystają operatorzy polscy i ukraińscy, bo i tamten rynek zostanie zapewne zliberalizowany i będą się pojawiać niezależni przewoźnicy – przypuszcza Litwin.