Polskie służby celne zatrzymały od północy 1 lipca wjeżdżające do Polski na pusto samochody ukraińskie. Nie spełniały one wymagań znowelizowanej umowy transportowej zawartej między Unią Europejską i Ukrainą 18 czerwca.
Wjeżdżające na pusto do UE ukraińskie samochody muszą mieć dokumenty potwierdzające zlecenie ładunkowe oraz nalepki, które mają ułatwić prowadzenie kontroli, jednak większość pojazdów nie spełniała wymagań umowy.
Ukraińskie władze i media podniosły alarm, a polskie służby ugięły się pod tym naciskiem i przepuściły samochody. – Ruch przez granicę odbywa się normalnie, ukraińskie ciężarówki mają już nalepki, a od polskich samochodów nikt nic nie wymaga – stwierdza przewoźnik Damian Wasil.
Czytaj więcej
Protesty przewoźników będą nękać zmotoryzowanych. Przedsiębiorcy domagają się m.in. dofinansowania do wymiany tachografów, Komisja Europejska wskazuje KPO jako źródło finansowania.
Polscy przewoźnicy uważają działania służb za prawidłowe. – Uważam, że służby zadziały bardzo skutecznie, zatrzymując zgodnie z postawieniami umowy pojazdy niedostoswane. Nie znam powodów odblokowania tych pojazdów i uważam, że to wymaga wyjaśnienia, bo zniekształcą obraz Polski jako państwa praworządnego – stwierdza prezes Zrzeszenia Międzynarodowych Przewoźników Drogowych Jan Buczek.