Wraz z postępem rozmów o pokoju lub rozejmie nasilać się będzie walka o rynek ukraiński. Rozległy geograficznie i wymagający inwestycji w odbudowę, które można porównać chyba tylko z boomem budowlanych po II wojnie światowej. W tych zmaganiach trzeba mieć atuty i naszym jest fakt, że nieprzerwanie realizujemy przewozy pod stałym zagrożeniem ostrzału – zapewnia wiceprezes ds. rynków wschodnich Laude Smart Intermodal Pavel Kalasko.
W 2024 roku jego spółka przewiozła prawie 2 mln ton w Ukrainie. Potentatem na tym kierunku jest PKP Linia Hutnicza Szerokotorowa, której pociągi przewiozły w 2024 roku 10,89 mln ton ładunków.
Czytaj więcej
Redakcja Rzeczpospolitej przygotowała raport o stanie branży TSL. Prezentujemy relację z debaty,...
Jednak zauważalny jest odpływ ładunków z polskich terminali na stronę ukraińską, gdzie wysiłkiem kapitału ukraińskiego powstały 3 takie obiekty. Niższe koszty operacyjne (biorące się m.in. z niższych kosztów osobowych i energii) sprawiły, że nadawcy coraz częściej korzystają z przeładunków po tamtej stronie granicy. – Na Ukrainie rośnie świadomość, jakie znaczenie będą miały terminale przeładunkowe w czasach odbudowy kraju, ale przecież nikt nie zakazywał podobnych inwestycji w Polsce. Tyle tylko, że blokowały je administracyjne przeszkody, które de facto przedłużały w nieskończoność możliwość nabycia gruntów. To tej urzędniczej opieszałości zawdzięczamy, to, że po ukraińskiej stronie nastaje boom na terminale kolejowe – tłumaczy Kalasko.
Mniej pracy sygnalizują działające w Polsce agencje celne. – W zakresie inwestycji w terminale po stronie ukraińskiej obserwujemy intensyfikację działań, które w dłuższej perspektywie mogą wpłynąć na konkurencyjność terminali zlokalizowanych po polskiej stronie, w tym także tych położonych przy linii LHS. Spółka monitoruje sytuację i analizuje konkretne działania, które mogą zmierzać do przejęcia wolumenów obsługiwanych przez PKP LHS – zapewnia dyrektor Wydziału Komunikacji I Promocji PKP LHS Agnieszka Hałasa.