Ustawa została 21 czerwca przekazana prezydentowi do podpisu. Podczas trzeciego czytania za jej przyjęciem głosowało 429 posłów, przeciw 13 a 9 wstrzymało się, zaś Senat nie wniósł poprawek. Mimo to przewodniczący Parlamentarnego Zespołu ds. Obrony Praw Kierowców Dobromir Sośnierz zwołał 22 czerwca posiedzenie zespołu. – Wprowadzanie kolejnych przepisów bez egzekwowania istniejących to inflacja prawa – wskazał Sośnierz, przypominając, że w Polsce istnieją przepisy zabraniające blokowania ruchu oraz utrudniania wykonania manewru wyprzedzania.
Przewoźnik Paweł Kot uważał, że politycy ukręcili kolejny bat na spanikowane środowisko kierowców. – Brakuje kierowców, tymczasem nowe prawo utrudnia im życie. Zakaz ma także aspekt gospodarczy. Jadąc wolniej, niektóre trasy staną się nie do zrobienia w jednej dobie. Dzisiaj wyruszając z Lublina wiem z dokładnością co do 5 min o której będę w Świecku. Z zakazem wzrośnie niepewność dotarcia na miejsce – podkreślał Kot.
Czytaj więcej
Wielka Brytania broni się przez zalewem imigrantów i wdrożyła drakońskie kary za ich przewóz ciężarówkami. Jednocześnie oferuje system wdrożenia procedur pozwalający zmniejszyć kary.
Podobna oceną miał przedsiębiorca transportowy Rafał Mekler. – Samochód ciężarowy powinien zrobić dziennie 700 km i licząc 1 euro-1,2 euro za kilometr wypracować przychody w tej skali. Zakaz wyprzedzania zmniejszy dzienne przebieg nawet o 100 km, co oznacza mniejsze wpływy i podatki i miesięcznie jeden kurs mniej – podliczał Mekler. Uważa, że ograniczenie prędkości na autostradach do 80 km/h i techniczne do 90 km/h są zbyt niskie.
Wyprzedzania w Europie może być coraz więcej. Największa na kontynencie firma transportowa Girteka ograniczyła prędkość swoich samochodów do 80 km/h. Niedawno Wielton ogłosił, że firmowe samochody mają ograniczoną prędkość do 85 km/h. Za kilka lat, gdy pojawią się elektryczne ciężarówki można spodziewać się (sądząc po elektrycznych osobówkach), że będą poruszać się one z prędkością mniejszą od dieslowskich.