Armator kontenerowy A.P. Moller – Maersk podał w komunikacie, że wysokie zagęszczenie placów w Porcie Gdańskim w dalszym ciągu stwarza wyzwania, dlatego firma „wprowadziła plany awaryjne, aby zapewnić możliwie płynne działanie łańcucha dostaw”.
Armator przekierował importowane ładunki z Gdańska. Ogłosił, że „ładunki importowe zarezerwowane na serwisach L02 i L03 będą wyładowywane w pobliskim Porcie Gdynia do odwołania, kiedy zagęszczenie stoczni w Gdańsku ustabilizuje się”.
Czytaj więcej
Walne Zebranie Członków Rady Interesantów Portu Gdańsk wybrało 19 października nowe władze. Członkowie wybrali jednogłośnie na przewodniczącego byłego prezesa Zarządu Morskiego Portu Gdańsk Łukasza Greinke.
Jak na złość gdyński terminal kontenerowy BCT ma wyłączoną część nabrzeża, które Port pogłębia. Mniejszy terminal GCT robi co może, a ma ograniczone pole manewru. Armator tłumaczy w komunikacie, że „plac w Porcie Gdynia ma ograniczoną powierzchnię, dlatego uprzejmie prosimy klientów o pilny odbiór kontenerów po ich rozładowaniu. Umożliwi nam to dalsze kierowanie przyszłych ładunków usługowych L02 i L03 z dala od Gdańska i ostatecznie zmniejszenie presji na terminal. Dziękujemy za cierpliwość i wyrozumiałość w tym okresie, a także współpracę przy szybkim odbiorze importowanych kontenerów.”
Przewodniczący Polskiej Izby Spedycji i Logistyki Marek Tarczyński dodaje komentarz do komunikatu. – Postronny czytelnik mógłby wyciągnąć wniosek, że problemy z obsługą wynikają z niedostatecznej pojemności placów składowych, a nie włoski strajk. Wezwanie do jak najszybszego podejmowania kontenerów może tylko zirytować. Nikt nie przetrzymuje kontenerów w porcie, bo opłaty detention/demurrage i składowe są bardzo wysokie. Kontenery czekają na wystawienie do rewizji i próbobrań, z czym terminale nie dają sobie rady z powodu braków kadrowych. Stali klienci Gdyni denerwują się, bo sprawny dotąd serwis, szczególnie produktów spożywczych z Ameryki Południowej pogorszył się w wyniku napływu „gdańskich” kontenerów – wskazuje przewodniczący PISiL.