Reklama

Bruksela ratuje europejski przemysł motoryzacyjny, który sama utopiła

Komisja Europejska przedstawiła 16 grudnia Pakiet Motoryzacyjny, który ułatwić ma przemysłowi samochodowemu przejście na napędy elektryczne bez płacenia horrendalnych kar.

Publikacja: 16.12.2025 22:04

Bruksela ratuje europejski przemysł motoryzacyjny, który sama utopiła

Foto: Komisja Europejska

Zmiany w rozporządzeniu 2019/631 pozwalają, aby od 2035 roku producenci ograniczyli emisje CO₂ nowych samochodów osobowych i dostawczych nie o 100% a lecz o 90%. Wymóg redukcji emisji do zera nie pojawi się również w 2040 roku. 

Ostateczny kształt nowych przepisów pozostaje jednak sprawą otwartą – w dalszej kolejności ogłoszony projekt będzie przedmiotem trilogu pomiędzy Komisją, Parlamentem Europejskim oraz Radą UE. – Diabeł tkwi w szczegółach i propozycję dokładnie przejrzymy, aby wzmocnić te punkty, które tego wymagają – zaznacza dyrektor generalna Europejskiego Stowarzyszenia Producentów Samochodowych ACEA Sigrid de Vries. 

Czytaj więcej

Dobre prognozy dla polskiego rynku magazynowego

Natomiast branża transportu drogowego oczekuje, że Pakiet Motoryzacyjny zapewni jasne i przewidywalne ramy dla elektryfikacji floty. Międzynarodowa Unia Transportu Drogowego IRU ma nadzieję, że Plan uwzględni różnorodność operacji transportu drogowego i skupi się na usuwaniu barier i zapewnianiu zachęt, a nie na narzucaniu uniwersalnych wymagań. 

IRU ma jasny przekaz: chociaż elektryfikacja flot postępuje tam, gdzie pozwalają na to warunki, obowiązkowe kwoty zakupów lub przymus grożą podważeniem decyzji inwestycyjnych i nie odzwierciedlają realiów operacyjnych, z jakimi borykają się floty. 

Reklama
Reklama

Szybka kroplówka

Przedstawicielka ACEA wskazuje, że „na pierwszy rzut oka pakiet wymaga bardziej zdecydowanych działań, aby ułatwić transformację w ciągu najbliższych kilku lat. Bez pilnych działań w zakresie elastyczności dla samochodów osobowych i dostawczych do 2030 roku – kamienia milowego, który nastąpi za cztery lata – działania na rok 2035 mogą przynieść ograniczony efekt.”

Chodzi o kary, które do 2030 roku KE może naliczyć producentom aut za przekroczenie emisji CO2 przez nowe samochody. Tylko do 2028 roku mogą one przekroczyć 20 mld euro, co oznaczałoby pozbawienie zysków całego przemysłu, a w dalszej perspektywie jego załamanie. 

W segmencie aut osobowym rejestracje elektryków ledwo przekroczyły 16 proc. unijnego rynku i to pomimo bardzo atrakcyjnych cen modeli z napędem elektrycznym. Jest to 7-8 punktów procentowych poniżej wymaganego poziomu, przy którym producenci nie zapłacą kar za nadmierne emisje CO2. Jeszcze gorzej sytuacja wygląda w segmencie użytkowym. W transporcie ciężkim udział rejestracji elektryków wynosi 1 proc. i nie zanosi się na rychłą poprawę. 

Czytaj więcej

Czy przewoźnicy mogą bezkarnie demolować rozkład jazdy pociągów?

Dlatego ACEA uważa, że nowelizacja limitów emisji CO2 oraz ich rozliczania, w tym dotycząca ciężkich pojazdów użytkowych to pozytywny, pierwszy krok, który wymaga szybkiego wdrożenia. – Musi nastąpić przyspieszony przegląd rozporządzenia w sprawie emisji CO2 z pojazdów ciężarowych, z którym nie można czekać do 2027 roku. Sektor potrzebuje pilnej oceny i regularnego monitorowania stanu najistotniejszych warunków umożliwiających transformację tego segmentu – ponagla dyrektor generalna ACEA.

Przypomina, że wymóg przymusowego udziału elektryków we flotach jest nieproduktywny. 

Reklama
Reklama

Za późno i za mało

Propozycję KE skrytykowało Europejskie Stowarzyszenie Dostawców Samochodowych CLEPA. – Dzisiejszy pakiet ponownie potwierdza długoterminowe ambicje klimatyczne Europy w zakresie transportu drogowego, ale ze względu na mnogość szczegółowych zobowiązań grozi on złożonością, dodatkowymi kosztami i nie jest w stanie wyznaczyć ścieżki realistycznej transformacji – ocenił sekretarz generalny CLEPA Benjamin Krieger. 

Wylicza, że pozostałe 10% daje elastyczność tylko wtedy, gdy jest kompensowane poprzez stal niskoemisyjną, paliwa syntetyczne lub biopaliwa.

Komisja Europejska poluzowała wymogi, zaniepokojona pogarszającym się stanem europejskiej branży samochodowej. Średnia 5-letnia unijnych rejestracji aut osobowych z lat 2015-2019 wyniosła 14,8 mln aut, gdy rejestracje z pięciolatki 2020-2025 niecałe 12 mln sztuk. Na dodatek rodzime firmy tracą europejski rynek na rzecz chińskiej konkurencji. Jej udział w unijnym rynku przekroczył 5,2 proc. i podwoił się w zaledwie jeden rok. W napędach elektrycznych udział chińskich marek przekroczył 9 proc. 

Czytaj więcej

Złe wieści dla nadawców: transport samochodowy podrożeje

Słabnąca kondycja europejskich koncernów motoryzacyjnych widoczna jest w bankructwach ich dostawców: w 2025 roku wzrosły o 40 proc. w stosunku do 2024 roku, w którym były o dwie trzecie większe niż w 2023 roku. CLEPA ostrzega, że bez zmiany polityki z Europy może zniknąć 650 tys. miejsc pracy u dostawców samochodowych, na 1,7 mln zatrudnionych. 

Z drugiej strony klienci mniej kupują nowych aut. Badająca rynek firma analityczna Jato Dynamics wylicza, że w Niemczech potrzeba ponad 40 miesięcznych pensji, aby kupić nowe auto, dwa razy więcej niż 5-6 lat temu. W podobnej proporcji podrożały samochody z drugiej ręki. Przykładem może być nowe Renault Twingo, o 43 proc. droższe (po uwzględnieniu inflacji) od modelu sprzed dwudziestu lat. Słone ceny są wynikiem unijnych regulacji, wymagających coraz bogatszego wyposażenia.

Regulacje Ue
Wylesianie da w kość logistykom
Regulacje Ue
Producenci aut spierają się z użytkownikami o elektryfikację flot
Regulacje Ue
Młodzi za kierownicę
Regulacje Ue
Przedsiębiorcy przeciwko przymusowej elektryfikacji flot
Regulacje Ue
Unia Europejska zamierza walczyć z nielegalną chińską konkurencją
Materiał Promocyjny
Lojalność, która naprawdę się opłaca. Skorzystaj z Circle K extra
Reklama
Reklama
REKLAMA: automatycznie wyświetlimy artykuł za 15 sekund.
Reklama
Reklama