Most kolejowy w Małaszewiczach co rusz zapycha się pociągami przyjeżdżającymi z Chin. – Opóźnienia odczuwalne są nawet w Kazachstanie, bo zakłócają obieg taboru – stwierdza ambasador Kazachstanu w Polsce Margułan Baimuchan.
W ubiegłym roku przez Małaszewicze wjechało 2,2 tys. pociągów z Chin, każdy z 40 kontenerami. Wzrost jest oszałamiający, bo w 2011 roku było to zaledwie 17 pociągów. Analitycy DB szacują, że w 2030 roku pociągi przewiozą 1 mln TEU, pięć razy więcej niż w 2017 roku. Wzrost przewozów wspomagany jest chińskim dopłatami do każdego kontenera, sięgającymi 3–5 tys. dol. w zależności od prowincji.
Chiny są drugim po USA partnerem UE w wymianie handlowej z wynikiem 573 mld euro w 2017 roku. 98 proc. chińskich towarów trafia do Europy drogą morską. Pozostałe 2 proc. przypada na koleje, które przez Małaszewicze trafiają do Europy. Pociągi organizowane są przez globalne spedycje i trafiają przede wszystkim do Niemiec.
Polacy na Jedwabnym Szlaku
Po te ładunki sięgają także polskie firmy: łódzka spółka Hatrans, która zatrudnia blisko 60 agentów celnych, oferuje przeładunki oraz inne usługi logistyczne. Białostocki Adampol, specjalizujący się w przewozach gotowych samochodów, odbiera importowane z Chin pojazdy i planuje poszerzenie oferty o przewozy intermodalne. Plany zakładają wybudowanie w Małaszewiczach terminalu przeładunkowego dla naczep i kontenerów i wysyłanie pociągów blokowych do Europy Zachodniej. Jednym z odbiorców pociągów może być terminal w luksemburskim Bettembourgu, z którego towar trafi do klientów. W drugą stronę jechałyby ładunki do Chin.