Z kilkugodzinnym wyprzedzeniem rząd poinformował, że o północy z 14 na 15 grudnia weszło w życie rozporządzenie Rady Ministrów wprowadzające obowiązkowe testy PCR przy przekraczaniu zewnętrznej granicy Polski. Dotyczą one także kierowców w ruchu międzynarodowym. W przypadku nieokazania testu, kierowca zostanie skierowany na 14-dniową kwarantannę. Test nie może być starszy niż 24 godziny.
Wymarłe terminale
Przewoźnicy uważają, że rozporządzenie jest sabotażem całej branży. Ponieważ na granicach nie ma możliwości wykonania testów, rozporządzenie wstrzymało ruch graniczny i zaskoczyło kierowców oraz przedsiębiorców i to w okresie największego nasilenia przewozów. – Dziś rano musiałem podstawić pod załadunek 3 samochody, ale z trzech wracających z Białorusi tylko 2 zdążyły przed blokadą. Cały poranek szukałem specjalistycznej naczepy, aby innym ciągnikiem wykonać transport. Takich sytuacji są setki – zapewnia Karol Rychlik z firmy Eurotrans.
Sala odpraw na terminalu w Koroszczynie 15 XII 2021
Potężny terminal odpraw w Koroszczynie świecił 15 grudnia pustkami, za to kolejka tirów wydłużyła się i czas oczekiwania na przejazd sięgnął 3-4 dni. Białoruskie i ukraińskie służby stworzyły ruchome laboratoria. W Koroszczynie testy kosztują 25 euro, zaś w Dorohusku na granicy z Ukrainą 650 hrywien, czyli 100 zł.
Wraz z pojawianiem się testów ruch powoli wzrasta i terminal na Koroszczynie osiągnął w nocy z 15 na 16 grudnia ponad jedną czwartą normalnej przepustowości, wynoszącej 650 pojazdów na 12-godzinną zmianę. – Po tamtej stronie powstały olbrzymie kolejki, a czas oczekiwania wydłużył się skokowo. Stać trzy dni to jest psychicznie nie do wytrzymania – przyznaje Sławomir Kostjan z Ogólnopolskiego Stowarzyszenia Przewoźników. Dodaje, że od kierowcy zależy, czy wybierze test, czy 2-tygodniową kwarantannę.