Nie ma pewności, że przedsiębiorcy wygospodarują taką sumę. – Na razie jest za wcześnie by mówić o szkodach Pakietu Mobilności, ale w przypadku takiej firmy jak nasza, są to straty liczone w milionach złotych – przyznaje członek zarządu Magtrans Piotr Magdziak. – Na ten moment przyjmujemy, że w związku z Pakietem Mobilności nasze koszty wzrosną o kilka, a w niektórych przypadkach kilkanaście procent, a na taką flotę jak nasza, jeden procent daje już około 2,5 mln zł – wylicza Magdziak.
Inny przedsiębiorca szacuje, że miesięcznie płaci ćwierć miliona więcej na wynagrodzenia kierowców. – Nie mam tych pieniędzy, marże nie są tak duże, a bank nie chce zwiększyć kapitału obrotowego – niepokoi się przewoźnik, który pragnie pozostać anonimowy.
Bez okresu przejściowego
Wzrost kosztów bierze się z wymagań Pakietu Mobilności. Eksperci Inelo prognozują wzrost łącznych wydatków spowodowany Pakietem Mobilności na 5 do 10, a nawet do 12 proc. kosztów firm, w zależności od rodzaju wykonywanych przewozów. Wartość całego rynku przekracza 130 mld zł, więc wzrost kosztów przewoźników może sięgnąć nawet 13 mld zł.
Czytaj więcej
Konsultacje publiczne odbędą się w pierwszym kwartale, a Komisja podejmie ostateczną decyzję do końca 2022 roku.
Spory rozrzut bierze się z różnicy kosztów, które zależą od wykonywanego rodzaju przewozów. W przypadku najprostszych przewozów, czyli dwustronnych i tranzytu, koszty wynagrodzeń zwiększą się o 17,5 proc., wylicza Inelo. W przypadku kabotażu i przerzutów (czyli przewozów między krajami trzecimi), koszty wynagrodzeń wzrosną o ponad 30 proc. Przy obu wyliczeniach specjaliści Inelo założyli, że wynagrodzenie netto kierowcy pozostanie niezmienione.
Nowe regulacje weszły w życie w lutym. – Zmiany, które na naszą prośbę zostały zaakceptowane i wdrożone za pięć dwunasta, były jedynymi możliwymi zmianami. Nie udało nam się uzyskać kompensaty zwrotu kosztów, na którą tak bardzo liczyliśmy – stwierdza prezes Zrzeszenia Międzynarodowych Przewoźników Drogowych Jan Buczek.
Czytaj więcej
W Europie wzrost popytu na transport, spada popularność kierunku brytyjskiego.
Przypomina, że rząd wprowadził poważne zmiany w prawie bez vacatio legis. – Pozwoliłoby ono przewoźnikom dostosować organizację i umożliwić firmom IT przygotować programy do obsługi nowych przepisów. Nie spodziewaliśmy się takiego bałaganu z jakim mają do czynienia przewoźnicy. Polski Ład, który jeszcze nie jest w ostatecznym kształcie, również wywołał ogromny niepokój i strach przed karami za niezawinione błędy w rozliczeniach finansowych – wskazuje Buczek.
Naruszona delikatna równowaga
GUS wylicza, że rentowność branży wynosi 3-4 proc. Zakładając, że wzrost kosztów sięgnie 10 proc., branża łatwo może popaść w tarapaty.
Prezes zarządu Krajowego Rejestru Długów, Biura Informacji Gospodarczej Adam Łącki uważa, że branża TSL jest jedną z najbardziej narażonych na zatory płatnicze. – Przewoźnicy muszą się mierzyć z dużą konkurencją na Zachodzie oraz zmieniającymi się regulacjami dotyczącymi transportu towarów w poszczególnych krajach, a to wymusza ciągłe inwestycje w nowoczesny sprzęt. Tak duży wydatek nierzadko wymaga zewnętrznego finansowania w postaci na przykład kredytu. W przypadku braku oszczędności i utraty 1-2 kluczowych klientów firmy przewozowe zaczynają mieć kłopoty z regulowaniem zaciągniętych zobowiązań, co przekłada się na rosnące zadłużenie – tłumaczy Łącki.
Przypomina, że bardzo duża grupa przewoźników to niewielkie przedsiębiorstwa. W listopadzie 2021 roku zadłużenie branży przekroczyło 1,24 mld zł, gdy w marcu 2020 roku sięgało 0,98 mld zł. Większość tego zadłużenia, czyli 1,1 mld zł, należy do przewoźników drogowych. To grupa 21,2 tys. przedsiębiorstw świadczących usługi transportu drogowego towarów oraz działalność usługową związaną z przeprowadzkami. Z danych KRD wynika, że średnie zadłużenie jednej firmy przewozowej to 53 191,46 zł.
Czytaj więcej
Już za 2 tygodnie pierwsze rozliczenia kierowców pracujących w ruchu międzynarodowym. Tymczasem przewoźnicy po omacku szukają nowych zasad wynagrodzeń.
Około 76% łącznej sumy zadłużenia branży TSL stanowią przeterminowane zobowiązania jednoosobowych działalności gospodarczych. W sumie ponad 18 tys. JDG-ów transportowych zalega na kwotę 941 mln zł.
Na dodatek uciążliwą normą w branży transportowej są długie terminy płatności, firmy otrzymują zapłatę nawet po 120 dniach.
Branża finansowa już przyznaje, że przewoźników czeka trudny rok. Muszą stawić czoła podwyżkom wynagrodzeń, wyższym o 15-20 proc. cenom taboru oraz rosnącym stopom procentowym.