Pomiędzy Polską i Ukrainą działają 4 przejścia graniczne otwarte dla samochodów ciężarowych z ładunkami oraz piąte (w Zosinie) dla jadących na pusto. Przewoźnicy uważają, że ostatnio strona ukraińska robi większe od polskiej problemy na granicy. – Ukraińcy chcą wypchnąć zboże, pierwszeństwo wjazdu na terminal mają samochody z płodami rolnymi i cysterny jadące do Polski po paliwo, ale nawet jeśli przejście jest puste, ukraińskie służby nie puszczają samochodów pustych oraz z innymi ładunkami. 16 grudnia rejestrowałem i przejazd powrotny mam termin wyznaczony za 6 dni – opisuje sytuację przewoźnik Łukasz Białasz.
Czytaj więcej
Granica nadal jest nieprzejezdna i stanowi barierę w przewozach między Unią i Ukrainą. Prawdopodobnie największym problemem pozostaje brak zaufania i niebezpieczeństwo korupcji.
Samochody ze zbożem czekają na przekroczenie granicy 2 tygodnie, na bieżąco przejeżdżają jedynie cysterny z paliwem. Kierowcy jadący na pusto pokonywali granicę w miarę sprawnie, ale teraz, ku zaskoczeniu, oczekują 6 dni na Ukrainie na przejazd granicy i są nerwowo wykończeni. – Ukraińcy tłumaczą, że elektroniczny system kolejkowy nie działa, ponieważ „bomba uderzyła w serwery”. Od 3 dni nie możemy przejechać granicy w Jagodzinie-Dorohusku, chociaż terminal jest pusty. Ukraiński inspektor transportu drogowego polecił podjechać kilku samochodom na granicę, ale ukraiński pogranicznik przeładował karabin i pod lufą kazał wszystkim zawrócić na parking. Stoi tu grubo ponad setka ciężarówek z rejestracjami polskimi oraz ukraińskimi i chociaż poza inspektorami jest tu także ukraińska policja, to nikt nic nie wie – niepokoi się kierowca Damian Sikorski.
Dodaje, że na parkingu nie ma żadnego zaplecza sanitarnego. – Jedzenia mam jeszcze na 2 dni, paliwa też, bo ogrzewanie pracuje cały czas, muszę także przepalać ciężarówkę – tłumaczy Sikorski. Uważa, że Ukraina wzięła polskich przewoźników jako zakładników, chociaż w kolejce tylko co dziesiąty zestaw ma polską rejestrację.
Ułatwieniem dla powrotów miało być otwarcie we wrześniu terminalu w Zosinie dla ciężarówek wracających na pusto. – Na tym terminalu służby nie chcą ciężarówek. Odprawa samochodu trwa tam pół godziny, gdy w Dorohusku 5 minut – porównuje Sikorski. Kierowcy czują się oszukani przez wojewodę lubelskiego, który obiecywał udrożnienie granicy. – Rozwiązanie znajdzie się po niewczasie, gdy dojdzie do wojny między kierowcami, bo wszyscy mają tego dość – obawia się Sikorski.