Reklama

Polskie ciężarówki w białoruskim potrzasku

Przewoźnicy obawiają się, że władze białoruskie zarekwirują należący do nich samochody ciężarowe i autobusy, które nie mogą wyjechać z Białorusi.

Publikacja: 15.09.2025 21:17

Polskie ciężarówki w białoruskim potrzasku

Opustoszały Most Warszawski na granicy polsko-białoruskiej, wieczorem 15 września 2025 roku.

Foto: Komitet Celny Białorusi

Komitet Obrony Przewoźników i Pracodawców Transportu z siedzibą w Siedlcach alarmuje, że po stronie białoruskiej, za zamkniętą granicą czeka na wjazd do Polski blisko tysiąc ciężarówek z polskimi rejestracjami. 

Niestety samochody nie mogą skorzystać z objazdu, bowiem Białoruś przepuszcza polskie samochody tylko przez przejścia graniczne z Polską, a do 12 września czynny był tylko jeden: terminal w Koroszynie. 

Czytaj więcej

Komisja Europejska i producenci aut chcą jednak elektryfikacji

Zbyt mało czasu

Przewodniczący KOKPiT Rafał Mekler zarzuca MSWiA, że dało około 50 godzin na przygotowanie się przewoźników do nowej sytuacji. – Na Białorusi zostało kilkaset polskich ciężarówek i kilkanaście autobusów. Wjazd na Białoruś jest ograniczony czasowo, po przekroczeniu kilku dni na jakie zezwala celnik na granicy na wjazd pojazdu („wremienny wwoz") właściciel pojazdu dostaje mandat, a pojazd może zostać zarekwirowany przez władze Białorusi. Wyjechać przez Litwę nie można, pojazdy i kierowcy są uwięzieni – denerwuje się Mekler. 

Na Białoruś wjeżdżało z Polski ok. 600-700 samochodów dziennie. Większość zmierzała do magazynów celnych w Brześciu, gdzie następował przeładunek lub przepinka naczep. – chłodnie z lekami mogły jechać nawet do Rosji, Kazachstanu czy innych państw Azji Środkowej. Większość jednak dokonywała przeładunków na Białorusi – wyjaśnia Tomasz Borkowski z KOKPiT. 

Reklama
Reklama

Dodaje, że przeładunek trwał z reguły cały dzień lub dłużej. – Po pierwsze nie zawsze był podstawiony samochód drugiej strony, czasem kolejka do przeładunku była długa, a do tego trzeba wypełnić dokumentacje celną, więc zdarzało się, że kierowca potrzebował nawet trzech dni, aby dokonać przeładunku – opisuje Borkowski. 

Czytaj więcej

Zamknięta granica z Białorusią: nawet mysz się nie przeciśnie

Zaznacza, że niektóre samochody klienci kierowali na przeładunek do Grodna lub Mińska. Po rozładunku i przekazaniu całej dokumentacji transportowej i celnej kierowca otrzymuje z administracji białoruskiej pokwitowanie, dające 10 dni na wyjazd samochodu z Białorusi. 

Uderzenie w polskie firmy

Już przed rosyjskimi i białoruskimi sankcjami polscy przewoźnicy zniknęli z rynku krajów Azji Środkowej. – Straciłem 99 proc. klientów z tamtego kierunki, ponieważ jestem dla nich zbyt drogi. Rosjanie i Białorusini zezwalają polskim samochodom przewóz w drodze powrotnej jedynie leków, a takich ładunków nie ma. Muszę zatem wracać na pusto, gdy samochody z innych krajów UE mogą załadować dowolny towar na powrocie, więc mogą oferować niższe stawki na kierunku wywozowym z UE – tłumaczy Borkowski. 

Także południowa trasa jest dal polskich przewoźników nie do wykorzystania, bo tureccy i azerbejdżańscy są tańsi i mają więcej ładunków powrotnych. 

Sytuacje polskich firm pogarsza zamknięcie przejścia kolejowego. Pociągi dowoziły do Małaszewicz 1500 kontenerów dziennie, to jest dwa razy więcej niż przez drogowe przejście. Te ładunki podejmowali lokalni przewoźnicy.

Reklama
Reklama

Zamknięcie granicy uderzy także w tych przedsiębiorców, który zatrudniali białoruskich kierowców, a jest ich w Polsce ponad 50 tys. – Przez pierwsze dni nikt tego nie odczuwa, ale za tydzień, dwa będzie z nimi kłopot. Aby dojechać do naszych baz muszą korzystać z komunikacji autobusowej przez Litwę, przez co nadkładają drogi i ponoszą koszty. Obawiam się, że w końcu trafią do litewskich firm transportowych – stwierdza Borkowski. 

Czytaj więcej

Producenci naczep: Komisja Europejska nas zlikwiduje

Na liniach autobusowych z Białorusi na Litwę jest wyjątkowy tłok, najbliższe wolne kursy są dopiero 19 września.  

Poważną konkurencją dla rodzimego kapitału stały się na wschodnim kierunku firmy białoruskie. Założyły w Polsce spółki-córki i obsługują całe połączenie zachód-wschód w ramach jednej grupy kapitałowej. Na 28 stycznia w bazie Centralnego Ośrodka Informacji Gospodarczej było zarejestrowanych w Polsce 1098 firm transportu drogowego z kapitałem białoruskim.  

Rozważane rekompensaty 

MSWiA zapewnia, że nie zapomniało o przedsiębiorcach. „Mamy świadomość, że wstrzymanie ruchu granicznego jest dużym wyzwaniem dla przewoźników, którzy muszą korzystać z innych czynnych przejść granicznych, by wrócić do kraju” podkreśla resort błędnie zakładając, że samochody będą mogły wrócić inną drogą. 

Czytaj więcej

Warszawskie centrum przeładunków do Chin
Reklama
Reklama

Ministerstwo w liście do redakcji Rzeczpospolitej przyznaje, że „ze względu na kwestie gospodarcze zrobimy wszystko, aby okres wyłączenia ruchu był jak najkrótszy. Rozważamy przygotowanie rekompensat. Na polecenie szefa MSWiA Marcina Kierwińskiego, ministerstwa mają przygotować zestawienie potencjalnych strat i na tej podstawie, w połączeniu z okresem zamknięcia ruchu granicznego, rząd będzie podejmować decyzje o ewentualnym wsparciu dla poszczególnych branż przemysłu.” 

Komitet Obrony Przewoźników i Pracodawców Transportu z siedzibą w Siedlcach alarmuje, że po stronie białoruskiej, za zamkniętą granicą czeka na wjazd do Polski blisko tysiąc ciężarówek z polskimi rejestracjami. 

Niestety samochody nie mogą skorzystać z objazdu, bowiem Białoruś przepuszcza polskie samochody tylko przez przejścia graniczne z Polską, a do 12 września czynny był tylko jeden: terminal w Koroszynie. 

Pozostało jeszcze 92% artykułu
/
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Reklama
Drogowy
Zamknięta granica z Białorusią: nawet mysz się nie przeciśnie
Drogowy
Spedytorzy o zamkniętej granicy: nie czas żałować róż, gdy płoną lasy
Drogowy
Spada produkcja aut i przewoźnicy zostają bez pracy
Drogowy
Spekulacyjny popyt na ciężarówki źle się skończy dla przewoźników
Drogowy
Maleje sprzedaż opon w Polsce i w Europie
Reklama
Reklama