Brak rynkowych regulacji może sprawić, że wkrótce klienci mogą zostać pozbawieni możliwości wyboru, wynika z najnowszego raportu o wypieraniu z obiegu spedytorów przez duże grupy armatorskie, przygotowanego przez Polski Instytut Transportu Drogowego.
Jeden z jego autorów, Bartosz Wilga uważa, że pierwszym zwiastunem nadchodzącej rewolucji na rynku transportu były platformy zakupowe typu spot, na których użytkownik może sprawdzić stawkę frachtową oraz zarezerwować kontener lub kontenery na określonej relacji. W ten sposób klient może samodzielnie zorganizować transport swojego towaru pomijając zupełnie spedytora. – Istnieją czynniki, które skłaniają przedsiębiorców, do skorzystania z oferty armatora bez angażowania doświadczonego organizatora transportu, który w sprawny sposób mógłby poprowadzić ten proces. Te czynniki, to przede wszystkim różnica w stawce frachtowej, jaka oferowana jest dla klientów bezpośrednich - na poziomach stawkowych dostępnych dla firm spedycyjnych. W zależności od różnych grup klientów, jak wynika z raportu „Monthly Container Shipping Barometer, March 2021”, może ona wynosić nawet od 2 300 dol. do ok. 8 500 dol. – porównuje Wilga.
Klient z obowiązkami
Przyznaje, że wybór między bezpośrednim kontaktem z armatorem a obsługą przesyłki przy wsparciu spedytora wydaje się jasny: bezpośrednio, bo się bardziej opłaca. Czy jednak na pewno? – Mając możliwości uzyskania realnej różnicy w stawkach frachtowych, można postawić tezę, w której transport należy organizować we własnym zakresie, dla osiągnięcia efektywności ekonomicznej procesu. Trudno się z tym nie zgodzić i wszystko wydaje się być logiczne i możliwe do wykonania. Czy decydenci, którzy niejednokrotnie inwestują setki tysięcy dolarów w towar, powinni podejmować ryzyko wykonania transportu w koncepcji „Do it Yourself!”? Wydaje się to bardzo ryzykowne. Jednak, dopóki będą otrzymywać tylko jednowymiarowe informacje odnośnie łatwości zaaranżowania procesu transportu, bez wiedzy o możliwych komplikacjach, regułach, zasadach, procedurach czy przepisach i potencjalnych kosztach, jakie mogą powstać w przypadku braku dostatecznej informacji, nie będą w stanie podjąć decyzji rozważając wszystkie czynniki – zaznacza Wilga.
Przypomina, że w przypadku, gdy klient zawiera kontrakt bezpośredni, np. przez platformę typu spot, musi pamiętać o tym, że ta odpowiedzialność za dopilnowanie terminowości, ciągłości procesu, komunikację i bezpieczeństwo każdej ze stron spoczywa wyłącznie na nim. – Platformy oferowane przez armatorów traktują importerów/eksporterów na równi ze spedytorami. Klienci „spotowi” nie mają wyjścia - aby w pełni bezpiecznie skorzystać z drogi morskiej, powinni zdobyć choćby cząstkową znajomość rynku, jaką dysponują spedytorzy. Transport morski, charakteryzuje się dużą różnorodnością sytuacji, które komplikują cały proces, jak i stosunkowo dużą zmiennością przepisów prawa. W przypadku wystąpienia jakichkolwiek komplikacji, wiedza i doświadczenie mogą okazać się niezbędne dla uniknięcia dodatkowych kosztów czy problemów – tłumaczy Wilga.
Nierówna konkurencja
Oferty, które armatorzy przedstawiają klientom bezpośrednim, znacząco odbiegają (z korzyścią dla klientów) od ofert, które są przedstawiane firmom spedycyjnym. – Zmiana klienta docelowego na klienta tożsamego z klientem dla przedsiębiorstw spedycyjnych oznacza nierówną konkurencję pomiędzy podmiotami, które dotychczas świadczyły usługi komplementarne – uważa Bartosz Wilga.