Po strajku związków zawodowych Ver.di we wtorek 9 i następnie 11 lipca na terminalach w Hamburgu, protesty podjęli pracownicy w portu Wilhelmshaven, 12 lipca strajkowali pracownicy terminalowi w Bremerhaven.
Chociaż protesty zakończyły się w ub. tygodniu, ich skutki odczuwane są jeszcze teraz. – Strajki i ich skutki są dla nas bardzo dużym utrudnieniem. W poniedziałek otrzymaliśmy informację, że od wtorku od 7 rano jest strajk, co oznaczało, że nie mogliśmy podjąć kontenerów w zaplanowanym wcześniej czasie. Dodatkowo opóźnienie w samych odprawach celnych dochodzi nawet do 5-7 dni co jest kolejną przeszkodą. Na domiar złego port obciążając armatorów przerzuca na nas koszty dodatkowego postoju w wysokości 70-120 euro na dzień, w zależności od taryfy importowej za okres, w którym port nie pracował ze względu na strajk, a my nie mogliśmy z przyczyn obiektywnych zmieścić się w czasie wolnym od opłat – wyjaśnia Paweł Starosta z Forta Logistics.
Czytaj więcej
Ministerstwo Infrastruktury nie przenosi stolicy do Baranowa. Dworzec CPK nie będzie większy od warszawskiego.
Bałagan na całego
Firma FourKites podlicza, że w następstwie niedawnych strajków (9–12 lipca) średni czas trwania przesyłek oceanicznych w Hamburgu, Bremie i Wilhelmshaven wzrósł o 61% rok do roku, podczas gdy liczba dostaw opóźnionych wzrosła o 45%.
Także średni czas przebywania kontenerów w głównych niemieckich portach wzrósł w okresie strajku o 9%, podczas gdy średni czas przebywania w Rotterdamie, Antwerpii, Walencji i Pireusie pozostał na stałym poziomie.