W ostatnich tygodniach sytuacja na rynku transportu drogowego zmieniała się diametralnie. Z niedoboru kierowców i nadmiaru ładunków zaczęło brakować zleceń, a pojawił się nadmiar kierowców. – Kierowcy już pukają do naszych drzwi, mamy ich nadmiar – przyznaje Łukasz Zawadzki z firmy Sachs Trans. W branży transportu drogowego zaczyna się ruch, niektórzy przewoźnicy już zwalniają kierowców, co zauważa także Tomasz Białek, Team lider w firmie transportowej Transport Towarowy Krzysztof Cichoń. – Widzimy to po ostatnich aplikacjach na stanowisko kierowcy, w ostatnim miesiącu pojawiło się tylu kandydatów co na przełomie ostatnich 8 miesięcy! – porównuje Białek.
Dodaje, że ostatnie tygodnie w transporcie międzynarodowym i krajowym nie rozpieszczają przedsiębiorców. – Wróciły dawne czasy, a właściwie dawne stawki, o które biliśmy się dawno przed pandemią, kiedy to „euro za km” było wyznacznikiem opłacalności, ale wtedy nie było pakietu mobilności, wypłat kierowców 5-cyfrowych, limitu kabotaży, paliwa po 8 zł, delegowanie pracowników również odbywało się inaczej – niepokoi się Białek.
Zaznacza, że w ostatnich kwartałach bardzo wzrosły koszty stałe działalności. – Spodziewam się, że z branży zniknie wiele małych firm, które sobie nie poradzą. Gdybyśmy byli firmą z dwudziestoma samochodami, to już nie mielibyśmy czego szukać, bo zjadłyby nas koszty – uważa Białek.
Tymczasem przychody maleją, także w kabotażach po Niemczech. Jako przykład nowych stawek Białek wskazuje ofertę trasy liczącej 700 km po Niemczech, w skład której wchodzą dwa załadunki, dwa rozładunki wymiana palet i fix rozładunek w piątek o 17.45 za 660 euro. – Dwa miesiące temu nikt by się na to nie skusił za 1200 euro – zapewnia Białek.
Czytaj więcej
Szybko, bez błędów i zbędnych kosztów, czyli zalety elektronicznego obiegu dokumentów odkrywają uczestnicy łańcuchów dostaw.