Przewoźnicy będą padać jak muchy

Branża walczy z brakiem płynności i zatorami płatniczymi. Co piąta firma zagrożona upadłością.

Publikacja: 29.11.2019 09:02

Przewoźnicy będą padać jak muchy

Foto: fot. AdobeStock

Odsetek niesolidnych płatniczo firm w sektorze transport i gospodarka magazynowa należy do jednego z najwyższych w całej gospodarce i wynosi 8,7 proc., o 2,4 p.p. więcej niż w całej gospodarce, wynika z danych Rejestru Dłużników BIG InfoMonitor .

Na koniec pierwszego kwartału 2019 r. zaległości sięgające miliarda zł wobec partnerów biznesowych i banków miało prawie 29 tys. przedsiębiorstw transportowych, wskazują dane Biura Informacji Kredytowej.

Maleje wyliczany przez firmę Analitiqa na zlecenie CBRE wskaźnik optymizmu rynku logistycznego i łańcucha dostaw. Na lata 2019-20 został określony w Polsce na 53,9, gdy w ub.r. wyniósł 64,1.

Zalew wniosków o upadłość

Dane Monitora Sądowego i Gospodarczego wskazują, że w do października 2018 roku ogłoszono upadłość w stosunku do 18 podmiotów z tego sektora, gdy w 2017 roku upadło 17 firm transportowych, o prawie 50 proc. więcej w stosunku do roku poprzedniego. – W ostatnim czasie zajmowaliśmy się kilkudziesięcioma sprawami dotyczącymi upadłości gospodarczych z branży transportowej. Czynnikami, które najczęściej wpływają na trudną sytuację finansową przedsiębiorstw z tego sektora są m.in. wzrost kosztów, coraz silniejsza konkurencja w branży, zatory płatnicze i niedobór pracowników. Dynamika tego procesu jest tak duża, że musieliśmy uruchomić nowe biura naszej kancelarii w Sopocie oraz Katowicach – opisuje adw. Marcin Ostaszewski, partner w kancelarii Mikulewicz Ostaszewski.

Ponadto przedsiębiorcy działający w branży transportowej są słabszą stroną umów. Często są obligowani prawnie do płacenia wysokich kar, w tym między innymi za opóźnienia w realizacji zleceń. Jednocześnie zleceniodawcy – firmy spedycyjne, zastrzegają sobie możliwość odwołania przewozu, nawet do momentu rozpoczęcia realizacji zlecenia przez podstawienie pojazdu do wykonania usługi transportu. W efekcie, firmy transportowe ponoszą dodatkowe, wysokie koszty i tracą płynność finansową.

Reklama
Reklama
""

Ostatni raport Coface z 2019 roku dotyczący upadłości i restrukturyzacji firm w Polsce wskazuje, że wzrost liczby niewypłacalności w branży transportowej wynosi ponad 50 proc.

Foto: logistyka.rp.pl

Ostatni raport Coface z 2019 roku dotyczący upadłości i restrukturyzacji firm w Polsce wskazuje, że wzrost liczby niewypłacalności w branży transportowej wynosi ponad 50 proc. – Z kolei analiza wartości przeterminowanych należności świadczy o tym, że płynność w branży transportowej osiąga wartość krytyczną – ostrzega Ostaszewski.

Zabójcza dyrektywa

Jednocześnie eksperci szacują, że fala upadłości w sektorze wzrośnie w drugim kwartale 2020 roku. Przyczyną tendencji wzrostowej będzie wprowadzenie w życie już od sierpnia dyrektywy Parlamentu Europejskiego, określającej nowe zasady limitów czasowych oraz wynagrodzeń dla pracowników delegowanych poza granice kraju.

Zatwierdzona ostatecznie w czerwcu 2018 r. dyrektywa wprowadza limit czasowy delegowania pracowników w to samo miejsce i do tej samej pracy. Wynagrodzenie pracowników delegowanych będzie też trzeba uwzględnić pod kątem wynagrodzeń lokalnych, obowiązujących w miejscu wykonania zlecenia. – Nowe przepisy nie są zbieżne z obecnie funkcjonującym polskim prawem – alarmuje ekspert Ogólnopolskiego Centrum Rozliczania Kierowców (OCRK) Łukasz Włoch.

Czytaj więcej w: http://Przewoźnicy ze wschodu przenoszą się do Polski

Podkreśla, że polska ustawa o czasie pracy kierowców wyraźnie wskazuje, że kierujący pojazdem ciężarowym pozostaje w podróży służbowej. Taki zapis nakazuje wypłacenie pracownikowi należności w postaci diet i ryczałtów noclegowych. – Tymczasem Unia Europejska chce wprowadzenia przepisów o delegowaniu, które będą nakazywać wypłatę wynagrodzenia obowiązującego w kraju tak zwanym przyjmującym. W konsekwencji może dojść do sytuacji, w której polski przewoźnik będzie zmuszony wypłacić pracownikowi polskie diety wraz z ryczałtem noclegowym oraz dodatkowo pełne sektorowe wynagrodzenie liczone wedle prawa państwa, w którym kierowca przebywał. Jeśli nie dojdzie do zmian w polskich zasadach wynagradzania kierowców, pracodawcy muszą liczyć się nawet z 40 proc. wzrostem kosztów pracowniczych. W przypadku zmiany w przepisach krajowych podwyżka kosztów powinna być bliżej dolnych prognozowanych wartości, czyli około 15 proc. – szacuje Włoch.

Reklama
Reklama