W 2024 roku koleje przewiozły w Polsce 220-225 mln ton, zaś transport drogowy 1,8 mld ton, z tego 0,3 mld ton na trasach krótkich – szacował członek zarządu ds. sprzedaży DB Cargo Polska Paweł Pucek, podczas panelu zorganizowanego przez Polską Izbę Spedycji i Logistyki.
Hasła ludzi nierozumiejących kolei
Na dłuższe trasy przypadło 1,5 mld ton i po te ładunki może sięgnąć kolej. Gdyby przenieść 10 proc. masy, będzie to 150 mln ton. – Polska kolej nie przewiezie takiej dodatkowej ilości, razem z już dokonywanymi przewozami będzie to 370 mln ton – podliczał dyrektor DB Cargo.
Czytaj więcej
Dla branży transportu międzynarodowego miniony rok był jednym z najgorszych w historii. Bieżący nie zapowiada się lepiej.
Przyznał, że jest to nierealne nawet uwzględniając modernizację i rozbudowę parku taborowego przewoźników. – W ostatnich piętnastu latach pojawiło się w Polsce dużo nowego taboru, w większości dofinansowanego z funduszy UE, dopłaty sięgały nawet do połowy ceny, a te są niebagatelne. Elektryczna lokomotywa wielosystemowa kosztuje 5 mln euro (jedna sztuka!), wagon intermodalny to wydatek 400-500 tys. zł – wskazywał Pucek.
Podkreślił, że nie da się pozyskać ładunków na kolej w ilościach o których mówi UE, a hasło tiry na tory jest dla ludzi, którzy nie rozumieją zasad funkcjonowania kolei.