Mamy trzecią pod względem długości sieć kolejową w Europie i najmniej na nią wydajemy wśród krajów OECD – niepokoi się członek zarządu Izby Gospodarczej Transportu Lądowego Rafał Leszczyński. W 2018 roku Polska wydała na kolej 12,2 euro na mieszkańca, co stanowiło 13 proc. unijnej średniej.
Z danych gromadzącego ministrów transportu International Transport Forum wynika, że w latach 2018-2022 Polska wydawała na inwestycje w infrastrukturę transportu lądowego 0,7 proc. PKB, a w stosunku do okresu 2008-2012 było to mniej o 1,2 pp. W tym samym czasie Bułgaria, Czechy, Rumunia wydawały ponad 1 proc. PKB, a Węgry nawet blisko 2 proc. Skutkiem „oszczędności” jest zdegradowana infrastruktura: na jednej czwartej długości sieci są ograniczenia prędkości, a 2 tys. km linii jest w złym stanie – wskazuje członek zarządu IGTL.
Niewydolny system
Uważa, że państwo polskie musi w końcu wziąć odpowiedzialność za kształt systemu kolejowego w Polsce. – Dotychczasowy model finansowania infrastruktury kolejowej wyczerpał się. Stworzono upośledzony mechanizm, w którym jedynym realnym źródłem finansowania są środki unijne, a środki krajowe są jedynie marginalnym uzupełnieniem tych transz. Kontynuowanie tej polityki prowadzi nasz kraj do trwałego upośledzenia na tle państw europejskich – ostrzega Leszczyński.
Czytaj więcej
Operator wdrożył nową strategię zarządzania transportem i flotą, raportuje poprawę wyników w segm...
Przekonuje, że należy bezwzględnie odejść od systemu finansowania silnie opartego na projektach UE, w którym budżet zaczyna przybierać rolę jedynie dosypywania krajowego wkładu środków, gdyż stwarza to niebezpieczeństwo powstawania górek i dołków inwestycyjnych (okres oczekiwania na kolejne uruchomienie programów UE), a przede wszystkim naraża Polskę na utratę inicjatywy w zakresie inwestycji w kolej. – Uwzględnijmy jako całkiem realny także scenariusz, w którym po 2027 roku możemy utracić dostęp do części mechanizmów finansowych (polityki spójności), które do tej pory dawały nam możliwości finansowania inwestycji transportowych – ostrzega członek zarządu IGTL.