Podróżnych do Centralnego Portu Komunikacyjnego dowiezie 180 szybkich pociągów z prędkością maksymalną 250 km/h. Pasażerowie pojadą szybko, ale jeszcze nie wiadomo jakie wymagania techniczne stawiane są pojazdom. Założenia techniczne ma opracować Narodowe Centrum Badań i Rozwoju. Mimo to Pesa już pokazała szkic szybkiego pociągu.
fot. Łukasz Głowala
Prezes Pesy Krzysztof Sędzikowski uważa, że spółka musi myśleć o przyszłości i spodziewa się rosnącego rynku. – Z Unii Europejskiej będą fundusze na ochronę środowiska. Będą także rozwijać się przewozy pasażerskie aglomeracyjne i oba czynniki wymuszą inwestycje w nowy tabor – twierdzi prezes Pesy. Dodaje, że atuty producenta to szeroka oferta i znajomość rynków europejskich. – Musimy zacząć dobrze robić to, co robimy i wtedy sięgnąć po nowe technologie. Musimy zacząć zarabiać i pilnować rynku – zaznacza.
Wyjście z dołka
Tymczasem Pesa musi wyjść z dołka. Spółka w ostatnich dwóch latach o 20 proc. zmniejszyła administrację do 795 osób w połowie tego roku. Zmieniła organizację pracy działów produkcyjnych, likwidując akord. Zamiast niego jest dniówka i system zadaniowy. Prezes przyznaje, że o 2 mln zł wzrosły wynagrodzenia, a średnie wynosi 4 tys. zł. Pesa renegocjuje umowy z dostawcami, u których jest zadłużona na niecałe 300 mln zł i zmniejsza koszty stałe z 227 mln zł w 2017 roku do 129 mln zł na koniec sierpnia.
CZYTAJ TAKŻE: TRAKO 2019 | Zmieniamy polską kolej