Wysokie napięcie porazi klientów elektrycznych zestawów

Energochłonne w produkcji elektryczne naczepy są, podobnie jak e-ciężarówki, usilnie promowane przez unijne regulacje. Konsumenci nie są gotowi na wzrost cen transportu.

Publikacja: 05.12.2024 16:55

Wysokie napięcie porazi klientów elektrycznych zestawów

Foto: Fresh Logistics Polska

Do 2030 roku producenci naczep musza przygotować nowe modele, których emisja CO2 zmalej o 10 proc. Parlament Europejski domagał się 15-procentowej redukcji, przemysł uważał ten limit za nierealistyczny. Czy nowy limit zostanie spełniony nie wiadomo. Nie jest jasne, czy przewoźnicy będą mieli za co kupić kosztowne, zelektryfikowane naczepy. 

Komisja Europejska nie wierzy łzom

Stowarzyszenie CLCCR (International Association of the Body and trailer building industry) wyliczało, stosując opłacony przez KE program VECTO, że maksymalna redukcja dla naczep to 7,5 proc. przy zastosowaniu wszystkich dostępnych technologii: od opon o niskich oporach toczenia (do 3 proc.) i pomocy aerodynamicznych (do 5 proc.) po elektryfikację osi. W przypadku przyczep dyszlowych i z osią środkową redukcja emisji może sięgnąć 5 proc. 

Czytaj więcej

Niszowe gabaryty zwróciły uwagę logistyków

Komisja Europejska nie przejęła się jednak wyliczeniami CLCCR i pozostała przy wcześniejszej propozycji, czyli 10-procentowej redukcji emisji CO2. 

Niemieccy producenci naczep zwracali uwagę przedstawicielom PE, że brak ograniczenia emisji CO2 może skutkować karami, które tylko w przypadku niemieckich firm mogą wynieść 2 mld euro rocznie. KE przyjęła karę 4250 euro za każdy kg dwutlenku węgla wyemitowany ponad limit. 

BPW przygotowało zelektryfikowane osie, podobnie jak SAF i ZF. Celem jest możliwość odzyskania energii podczas hamowania, więc przy masie zestawu dochodzącej w niektórych warunkach 42 tony, a w nadchodzących regulacjach nawet 44 tony moce zastosowanych w osiach silników są spore. ZF zdecydował się na 210-kilowatowy silnik. 

SAF oferuje oś z silnikiem o mocy 20 kW, a w przygotowaniu jest model mający 120 kW mocy. Elektryczna maszyna jest połączona z osią poprzez jednostopniową przekładnię i mechanizm różnicowy. Całość zwiększa masę osi o 150 kg w przypadku słabszego silnika i 300 kg dla mocniejszego. 

Masa osi to nie wszystko, doliczyć trzeba masę akumulatorów oraz energoelektroniki. W zamian np. ZF obiecuje do 16 proc. oszczędności z spalaniu przy założeniu regionalnych przebiegów. 

Oszczędności wąsko liczone 

Nie każda naczepa nadaje się do elektryfikacji. Chłodnia wyposażona w agregat jest najłatwiejsza do wprowadzenia wysokonapięciowego układu, ponieważ sprężarka napędzana może być przez elektryczny silnik zasilany z baterii, ładowanej także podczas hamowania. 

Fresh Logistics Polska po tegorocznych próbach naczepy chłodni Krone z osią AxlePower firmy Thermo King raportował 30-procentową redukcję spalania zestawu. – Dzięki temu rozwiązaniu nie tylko możemy zaoszczędzić paliwo, ale również zmniejszyć eksploatację floty. Naczepa spełnia europejskie normy CO2, które umożliwią nam wjazd do miejskich stref nisko i zero emisyjnych. Co najważniejsze agregat działa ciszej, co również przełoży się na pracę i komfort naszych przewoźników – wskazuje plusy dyrektor operacyjny Fresh Logistics Polska Jakub Zając. 

Czytaj więcej

Wzbiera fala świątecznych paczek

Są też minusy elektryfikacji: akumulatory ważą do jednej tony, komplikuje się budowa podwozia z powodu zastosowania elektrycznych osi. Zamiast osi tocznych naczepy będą musiały mieć osie z elektrycznym silnikiem. Wszystko to kosztuje, elektryczne naczepy są 2-2,5 razy droższe od zwykłych. Doliczając podobny wzrost cen elektrycznych ciężarówek, konsumenci muszą liczyć się ze wzrostem cen transportu o 50 proc. 

Amerykański Instytut Badań nad Transportem obliczył, że branża transportu ciężarowego może szybciej i taniej zmniejszyć emisję gazów cieplarnianych dzięki zastosowaniu różnych typów pojazdów. ATRI stwierdziło między innymi, że produkcja pojazdów akumulatorowo-elektrycznych klasy 8 (odpowiednik europejskich tirów) skutkuje ponad sześciokrotnie większą emisją dwutlenku węgla w porównaniu z ciężarówką klasy 8 napędzaną silnikiem wysokoprężnym ze względu na rozmiar i cykl wymiany akumulatorów litowo-jonowych niezbędnych do długotrwałej pracy transport ciężarowy.

Do 2030 roku producenci naczep musza przygotować nowe modele, których emisja CO2 zmalej o 10 proc. Parlament Europejski domagał się 15-procentowej redukcji, przemysł uważał ten limit za nierealistyczny. Czy nowy limit zostanie spełniony nie wiadomo. Nie jest jasne, czy przewoźnicy będą mieli za co kupić kosztowne, zelektryfikowane naczepy. 

Komisja Europejska nie wierzy łzom

Pozostało jeszcze 92% artykułu
Elektromobilność
Administracja wyrzuci w błoto 2 mld zł
Elektromobilność
Solaris wchodzi na wielki nowy rynek
Elektromobilność
Chińczycy w autobusowym natarciu
Elektromobilność
Elektryki zmuszą do wydania miliardów na drogi
Elektromobilność
Elektryczne autobusy potrzebują wtyczek i kroplówki