Społeczeństwa krajów UE nie zaaprobowały elektryfikacji w skali spodziewanej przez Komisję Europejską. Próba szybkiego wdrożenia elektromobilności omal nie zakończyła się katastrofą przemysłu motoryzacyjnego i KE szybko poluzowała reguły gry.
Samochody osobowe z elektrycznym napędem bateryjnym zdobyły ponad 15 proc. unijnego rynku i mają pięciokrotnie większy udział w europejskim rynku od elektrycznych ciężarówek. W pierwszym kwartale roku rejestracje elektrycznych lekkich aut dostawczych wzrosły o blisko jedną trzecią i zajęły 8,7 proc. rynku. Rejestracje elektrycznych ciężarówek zwiększyły się o ponad połowę i stanowiły na koniec marca 3,5 proc. rynku – wylicza Europejskie Stowarzyszenie Producentów Aut ACEA.
Czytaj więcej
Koordynacja przewozów autobusowych stanie się obowiązkiem marszałków. Nowe pomysły Ministerstwa I...
Sprzedaż e-ciężarówek idzie ślamazarnie w całym świecie. Od 2019 roku Volvo Trucks (jeden z liderów elektromobilności) sprzedało w 50 krajach 5 tys. elektrycznych ciężarówek. W 2024 roku dostawy wyniosły 3717 elektryków, co stanowi 1,7 proc. całości sprzedaży marki.
Bez entuzjazmu
Chociaż Polska jest w Europie transportową potęgą, przedsiębiorcy pozostają wstrzemięźliwi wobec elektrycznych modeli, które są trzykrotnie droższe od diesli. – Duże firmy gotowe są do inwestycji w elektromobilność dla potrzeb wizerunkowych i są to raczej przymiarki niż decyzje zakupowe. Jednak coraz częściej przedsiębiorcy gotowi są do inwestycji w fotowoltaikę i elektryki, bo takie połączenie zapewnia niskie koszty eksploatacji – wskazuje manager wsparcia paliwowego Renault Trucks Łukasz Kurcbard.