Sytuacja w przesyłkach morskich z Chin zaczyna się stabilizować. – Wszyscy przystosowują się do nowej rzeczywistości. Stawki w tej chwili spadają, a dostępność do kontenerów jest zachowana. Porty obsługują ładunki na bieżąco – ocenia Sea Freight Country Manager Raben Sea & Air Dawid Graczyk.
Słowa potwierdza odczyt wskaźnika Drewery, który zmalał w ostatnim tygodniu o 6 proc. do 3287 dol. za 40-stopowy kontener, choć jest to cena o 82 proc. większa niż rok temu i o 131 proc. większa niż średnia z 2019 roku. – Stawki frachtowe przed atakami rebeliantów były bardzo niskie, stąd ich skokowy wzrost spowodowany zaskoczeniem kryzysową sytuacją i chęcią zabezpieczenia dodatkowych kosztów wynikających z wydłużenia drogi morskiej i zwiększenia czasu podróży. Również okazja dla armatorów do poprawy rentowności, sprawdzenia wytrzymałości rynku, który nie ma instrumentów weryfikacji stawek i dodatków frachtowych – zaznacza przewodniczący Polskiej Izby Spedycji i Logistyki Marek Tarczyński.
Pojawi się nadpodaż statków
Tarczyński przyznaje, że odnotowywany spadek to naturalna korekta rynku przy słabym popycie na usługi żeglugowe. – Porty odnotowały lukę przeładunkową po decyzji przekierowania żeglugi na Przylądek Dobrej Nadziei, obecnie radzą sobie z przeładunkami – niemniej, ich wyniki są niezadowalające, nie wspominając o intermodalu cierpiącym na spadek zleceń – dodaje Tarczyński.
Czytaj więcej
Wielkopolska spółka powróciła do zysków, spodziewa się dobrych lat. Portfel zamówień jest wyjątkowo duży, rośnie także marżowość.
Agencja wyceniająca Fitch nie przypuszcza, aby utrudnienia wpłynęły średnioterminowo na handel i spowodował zmiany strukturalne w sektorze transportu. „Wydaje się, że wpływ zakłóceń w transporcie na stawki i łańcuchy dostaw na razie się ustabilizował” ocenia agencja.