Związki zawodowe podają, że na parkingu w Grafenhausen k. Dortmundu strajkuje ok. 90 kierowców firm Agmaz, Luk-Maz i Imperia. Protest zaczął się pod koniec marca, a kierowcy, pochodzący głównie z Gruzji i Uzbekistanu, twierdzą, że od dwóch miesięcy nie dostali wynagrodzeń. Kierowców wsparły niemieckie i holenderskie związku zawodowe.
Przewoźnik zapewnia, że wypłacił kierowcom wszystkie zaległości. – Nie mamy zaległości także wobec tych kierowców, którzy strajkowali we Włoszech – podkreśla kierownik zarządzający transportem Renata Rusin. Zaznacza, że po proteście we Włoszech z firmy odeszło tylko trzech kierowców. – W Niemczech policja uniemożliwiła nam mediację i odbiór samochodów i ładunków. Nie wiemy dlaczego trzyma nasze samochody i ładunki klientów, nie chciała nawet przyjąć zawiadomienia o przywłaszczeniu cudzej własności, wykręcając się świętami i brakiem czasu – opisuje Rusin.
Czytaj więcej
Pomimo zawirowań gospodarczych w 2022 roku, średnia pensja netto kierowców wzrosła o 21,6% w stosunku do roku poprzedniego.
Tymczasem media społecznościowe są pełne oburzenia na postępowanie firmy wobec kierowców. Przewoźnicy pytają, jak mogą konkurować z firmą, która nie wypłaca pełnych wynagrodzeń (wstrzymała wypłaty za niedziele). Obawiają się także utraty dobrego wizerunku przez całą polską branżę.
Egzekucja przede wszystkim
Przewodniczący w Krajowa Sekcja Transportu Drogowego NSZZ "Solidarność" Tadeusz Kucharski uważa, że strajk kierowców firm: Agmaz, Łukmaz i Imperia nie zmieni przepisów, bo one są dobre, natomiast nie ma służb, które by to chciały kontrolować. – PIP tego nie kontroluje lub połowicznie, GITD nie interesuje się tym. Od 20 lat mówimy, że trzeba zacząć egzekwować przepisy. Przedsiębiorcy dostali tanią siłę roboczą, bo ludzie uciekają z Białorusi, Ukrainy i pracują za miskę ryżu. Dostali od pracodawcy mieszkanie, przedszkole, żona pracę i przecież żaden kierowca nie będzie upominał się o swoje pieniądze, jeżeli opóźni się wypłata, co jest nagminne. Podobnie jest z płaceniem składek na ZUS, nadal obliczane są od minimalnej, a nie od średniej w sektorze przedsiębiorstw. Dla ludzi i budżetu państwa to duże pieniądze, po które nikt nie chce się schylić – denerwuje się Kucharski.