Gdy idzie od dostęp do rynku w UE nie liczą się żadne względy, przed zyskiem ustępuje nawet ekologia. Chodzi o obowiązkowe przerwy między operacjami kabotażowymi. Okazuje się, że według KE nie są to 4 dni, ale może być nawet 6.
Zdaniem Dyrekcji Generalnej ds. Mobilności i Transportu KE (DG MOVE) liczenie dni kalendarzowych nie jest wystarczające, gdyż należy brać pod uwagę również święta państwowe w danym kraju oraz dni wolne od pracy w weekendy.
Czytaj więcej
Rosyjskie oraz białoruskie ciężarówki bez przeszkód wożą do obu państw towary zakupione w UE i wspomagają w ten sposób wysiłek wojenny agresora.
KE powołuje się w tym miejscu na rozporządzenie (EWG, AURATOM) Nr 1182/71 z dnia 3 czerwca 1971 r. określające zasady mające zastosowanie do okresów, dat i terminów, definiujące m.in. dni robocze, jako dni inne niż święta państwowe, soboty i niedziele. Zgodnie z ponad pięćdziesięcioletnim rozporządzeniem, jeśli ostatni dzień okresu określanego w dniach przypada na święto lub weekend, to okres ten kończy się z końcem następnego dnia roboczego. Co więcej, każdy okres trwający dwa lub więcej dni musi zawierać przynajmniej dwa dni robocze. Powołanie się na to rozporządzenie oznacza, że jeśli przewoźnik wykona ostatni dozwolony przewóz kabotażowy we wtorek o dowolnej godzinie, to 4-dniowy „cooling off period” zaczyna się od godz. 0:00 w środę. Licząc dni kalendarzowe okres ten skończyłby się w sobotę o godz. 23:59 i od godz. 0:00 w niedzielę przewoźnik mógłby wykonać kolejne przewozy kabotażowe, tym samym pojazdem w tym samym kraju. Jednakże stosując wytyczne KE i rozp. 1182/71 okres ten zakończyłby się dopiero w poniedziałek o godz. 23:59, czyli następnego dnia roboczego po weekendzie. Zamiast wymaganych 4 dni przerwy w praktyce przewoźnik nie mógłby wykonywać przewozów kabotażowych aż przez 6 dni.
TLP podaje jeszcze jeden przykład: jeśli ostatni przewóz kabotażowy wykonany został w czwartek, a w piątek wypada święto, to liczenie 4 dni przerwy zakończyłoby się dopiero we wtorek o godz. 23:59.